niedziela, 2 sierpnia 2015

Od miesiąca nie widziałam się z Justinem. Moja złość powoli malała, praktycznie była nieodczuwalna. Rany się zagoiły,a siniaki zniknęły, czułam się dobrze.
Chyba. Wszystko szło po mojej myśli; udało mi się zarobić przy dawaniu korepetycji i za kilka dni miałam wyjechać do Europy na kilka dni.
Wciąż jednak czegoś mi brakowało...a może kogoś?

-Słońce, czas wstawać!-Krzyknęła mama, pospieszając mnie na śniadanie.
Kilka promieni słońca przedostało się przez roletę i lekko drażniły moją skórę. Wstałam leniwie z łóżka, poprawiając włosy. Nałożyłam kapcie na
nogi i w tempie ślimaka zeszłam do kuchni.
-Oh, nareszcie-Wywrócił oczami tata.
Zasiadłam przy stole obok Brada ignorując pogaduszki rodziców. Zwinnie zrobiłam sobie płatki i powoli zajadałam przekąskę.
-Masz jakieś plany na dzisiaj? Nie wychodzisz z pokoju od 4 dni-Pokiwała mama z lekkim rozczarowaniem.
Odkąd Tommy znalazł sobie "przyjaciółkę" którą bardzo "lubi" nie ma czasu na spotkania ze mną, a jak już się widzimy to mówi tylko i wyłącznie o niej.
Szczerze, to uważam, że wogóle do siebie nie pasują i boję się, że owa dziewczyna go zrani, ale nie chce go zasmucać. Wydaje się być szczęśliwy.
-Nie mam ochoty nigdzie wychodzić-Rzuciłam, bez emocji. Kątem oka zauważyłam jak rodzice wymieniają się dziwnymi spojrzeniami.
-A co z korepetycjami?-Spytał z nadzieją tata.
-Widocznie są już zbędne-Wzruszyłam ramionami. Miałam dość tych wypytywań i odeszłam po prostu od stołu. Zaniosłam talerz do zlewu i bez słowa
poszłam do pokoju. Usiadłam na lóżku w bezradności. W takich chwilach żałowałam, że nie poświęciłam czasu na poznanie kogoś ciekawego, bo zdecydowanie mi się nudziło.
Zadzwoniłabym do Tommyiego, ale on pewnie jest z tą Katie. Mogłabym postarać się odnowić znajomości z sąsiadami, ale to byłoby dość dziwne i nie w moim stylu.
Podskoczyłam w górę z zaskoczenia gdy nagle telefon zaczął dzwonić.
-Tak? Halo?-Bez zwrócenia uwagi na to kto dzwonił odebrałam pełna szczęścia.
-Moon?-Odezwał się głos po drugiej stronie. Głos który wszędzie rozpoznam. Justin.
-A, to ty-Wywróciłam oczami.
-Też mi miło Cię słyszeć-W jego głosie mogłam usłyszeć nutkę sarkazmu jak i rozczarowania.
-Do rzeczy, Justin.
-Słuchaj, minął miesiąc, moglibyśmy się spotkać i porozmawiać?-Teraz jednak mówił z wielką nadzieją.
-Nie-Odpowiedziałam obojętnie.
-Proszę!-Ciągnął.
-Nie.
-Moon...
-Nie.
-Bardzo proszę! Wiem, że chcesz!-Byłam pewna, że mówił to z tym swoim obrzydliwym uśmieszkiem.
-Co? Fuuj, nie-Wywróciłam oczami.
-Wiem, że tak-Zaśmiał się, po czym dodał-Bardzo proszę.
Oczywiście, że chciałam się z nim spotkać. Bałam się tylko tej nieuniknionej niezręczności.
-Okej...-Odpowiedziałam po chwili namysłu.
-O boże Moon, tak bardzo Ci dziękuje! Będę za godzinę!- Prawie krzyczał, ze szczęścia.
-Ta, cokolwiek Bieber-Odpowiedziałam zwalczając chęć wywrócenia oczami i rozłączyłam się.
Byłam naprawdę świetną aktorką. Chciałam tego spotkania, potrzebowałam wyjaśnień. Był to również pretekst do wyjścia z domu.
Podeszłam chwiejnie do szafy. Wyciągnęłam z niej sukienkę w paski i trampki. Weszłam do łazienki, aby szybko się odświeżyć i wykonać codzienną rutynę.
Pomalowałam się jedynie tuszem i związałam włosy w wysokiego kucyka. Psiknęłam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami i wyszłam z łazienki. Zgarnęłam
czarną torebkę i spakowałam do niej najważniejsze rzeczy. Będąc już gotowa zbiegłam po schodach. Myślałam, że uda mi się po cichu opuścić dom, lecz
jednak się przeceniłam.
-Moon, czy ty właśnie wychodzisz z domu?-Spytała żartobliwie mama.
-Tak matko, opuszczam ten dom wariatów-Uśmiechnęłam się do niej, po czym pocałowałam w policzek.
Wychodząc usłyszałam tylko "baw się dobrze i wróć wcześnie". Nie chciałam, aby ktoś dowiedział się, że miałam zamiar spotkać się z Justinem więc przeszłam kilka
przecznic i wysłałam mu krótkiego smsa z informacją gdzie ma po mnie przyjechać. Byłam jednocześnie podekscytowana i zmartwiona, moje ręce zaczęły się trząść
i pocić. Nagle usłyszałam pisk opon i dokładnie wiedziałam kto był tego sprawcą.
-Cześć piękna, gotowa?

sobota, 18 lipca 2015

Zaskoczył mnie.
-Co powinnam teraz zrobić?-Wyrzuciłam-Przyjść do więzienia z kwiatami i przeprosić, że jeszcze go aresztowali?
-Nie..-Nie dokończył, gdyż mu przerwałam.
-Wiem, że może nie uważałam, ale gdyby nie on to nie byłoby żadnego wypadku. To ON mnie okłamał!
-Moon, proszę, uspokój się, niedawno wyszłaś ze szpitala..-W głosie przyjaciela można było usłyszeć zmartwienie.
-Nieważne-Mruknęłam po czym znów zaczęłam zajadać lody.

Około godziny 17 wróciłam do domu ze spotkania. Cały czas byłam wściekła na Justina. Zachował się jak idiota kłamiąc w takich sprawach.
Nawet nie wiem po co mu to było. Nie sądziłam, że istnieją na świecie tacy głupi ludzie.
-Już jestem!-Krzyknęłam wchodząc do domu.
-Na stole w kuchni leżą tabletki, które musisz wziąć kochanie!-Odpowiedziała mi mama.
Wywróciłam oczami i poszłam do kuchni.Wzięłam lekarstwo i popiłam wodą. Zniesmaczona skierowałam się do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i wzięłam swojego laptopa. Uzupełniłam swojego bloga nowymi postami o najnowszych zjawiskach astronomicznych i wyłączyłam
sprzęt. Z nudów postanowiłam wziąć długą i odprężającą kąpiel. Nalałam gorącej wody i wrzuciłam zapachowe mydełko w kształcie babeczki.
Zapach czekolady i malin rozniósł się w powietrzu. Z ulgą weszłam do wanny i zanurzyłam się po samą szyję. Wychodząc owinęłam ciało ręcznikiem.
Przetarłam ręką lustro z pary i przejrzałam się w nim uważnie. Miałam jeszcze kilka siniaków na brzuchu i lekko spuchniętą rękę. Spojrzałam
na miejsce pod żebrami gdzie miałam ślady po szwach. Moje biodro wciąż bolało, lecz wszystko było do zniesienia. Nie chciałam robić z siebie kaleki.
Wyszłam z łazienki już całkowicie ubrana od razu kierując się do łóżka.
beeep-beeep
-Halo?-Odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
-Cześć Moon, tu Justin.
-PROSZĘ NIE ROZŁĄCZAJ SIĘ!-Dodał od razu.
Wcale nie chciałam sie rozłączać, chciałam go wysłuchać, a następnie ostro powyzywać.
-Co chcesz-Spytałam z odrazą.
-Nie wiem od czego zacząć. Nie sądziłem, że to wszystko się tak potoczy.
-To oczywiste-Niegrzecznie mu przerwałam.
-Moon, proszę wysłuchaj mnie-Kontynuował-To był bardzo głupi pomysł z tym całym udawaniem i z tym pocałunkiem. Wiem, że mnie nie lubisz, ale
myślałem...właściwie nie wiem co sobie myślałem. Dzień przed twoim wypadkiem, musiałem załatwić kilka spraw. Niestety nie poszło po mojej myśli
i musiałem zlikwidować problem...-Zatrzymał się.
-Justin, do rzeczy.
-Pewien facet wisiał mi trochę pieniędzy i nie dotrzymał obietnicy. Pobiłem go, aż stracił przytomność. Uciekłem z miejsca zdarzenia, lecz i tak zostałem
posądzony. Chciałem...abyś udawała, że byłem z tobą tamtej nocy żeby prawda nie wyszła na jaw. To była najgłupsza rzecz jaką zrobiłem, okłamałem cię i chciałem
wykorzystać. Czuje się strasznie. Następnego dnia dowiedziałem się, że miałaś wypadek. Domyśliłem się, że pewnie chciałaś mnie zabić za to co ci zrobiłem.
To była moja wina i bardzo cię przeprasza... Te słowa i tak nic nie zmienią, wiem. Powinienem powiedzieć ci to prosto w oczy, ale bałem się. Bałem się, że
będziesz na mnie patrzeć z obrzydzeniem i nic nie będę mógł wydusić.
-Skończyłeś?-Byłam zirytowana i wściekła.
-Moon, proszę...-Nie zdążył nic dodać, gdyż się rozłączyłam.
Chciało mi się płakać, byłam bardzo zmęczona. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

sobota, 27 czerwca 2015

"-Zorza polarna!-Krzyknęła zadowolona.
Pierwszy raz widziała to zjawisko, było to spełnienie marzeń. Odwróciła się z błyskiem w oku i wielkim uśmiechem na twarzy.
-Ciesze się, że ci się podoba-Przytulił ją mocno do siebie.
Czuła jak pod jej dotykiem napinają się wszystkie mięśnie chłopaka.
-Kocham Cię Justin-Powiedziała ze wzruszeniem w oczach.
-Ja Ciebie też aniołku-Odpowiedział po czym złączył ich usta."

-Boże!-Krzyknęłam z przerażenia.
-To tylko sen, dziewczyno!-Pocieszyłam się w duchu.
Cała zdyszana i spocona wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Za oknem było jeszcze ciemno.
-Co to miało być?!-To pytanie krążyło mi w głowie przez cały czas i nie dawało spokoju.
Byłam przerażona i obrzydzona.
-Jak ja mogłam śnić w ten sposób o Justinie?!
Weszłam pod prysznic, zrzucając wcześniej swoje ciuchy. Gorąca woda zdecydowanie mnie odprężyła.
-A może to przez ten wypadek? Musiałam nieźle się uderzyć w tą głowę-Zaśmiałam się.
Wychodząc, sięgnęłam po ręcznik i szczelnie owinęłam swoje ciało. Wytarłam ręką lustro z pary i głęboko w nie spojrzałam.
Sińce z pod oczu powoli malały, a moja skóra nabierała koloru. Związałam mokre włosy w wysoki koczek i wyszłam z łazienki.
Położyłam się wygodnie w łóżku, poprawiając przy tym poduszkę. Przykryłam się kocykiem i próbowałam zasnąć. Na złość byłam na tyle
pobudzona, aby nie zamknąć ani na chwilę oczu. Sięgnęłam ręką laptopa i sprawdziłam wszystkie portale. Zaczynając od poczty kończąc na
facebooku. Nic jednak nie było godne uwagi więc odłożyłam sprzęt na miejsce. Położyłam się na plecach i nagle ogarnęło mnie wielkie zmęczenie.
Dziękowałam sobie w duchu, zrelaksowałam się i odpłynęłam.

-Moonie, słoneczko, wstałaś?-Usłyszałam zatroskany głos mamy.
Krzyknęłam tylko 'już wstaje" i leniwie zwlekłam się z łóżka. Spojrzałam mimowlnie w okno i zauważyłam, że jest świetna pogoda.
Zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam do kuchni. Na dole czekało już na mnie pożywne śniadanie.
-Brad zrobił naleśniki-Uśmiechnęła się mama.
Podeszłam do brata i go uściskałam. Śniadanie było bardzo dobre. Nic dziwnego skoro robił je urodzony kucharz.
-Smakowało?-Spytał.
Pokiwałam głową.
-Jak się czujesz? Tommy pytał o ciebie. Chce, żebyś go odwiedziła-Poinformowała mnie mama.
-Ubieram się i już do niego lecę- Zaśmiałam się.
Pobiegłam do pokoju. Otworzyłam szafkę, zastanawiając się co na siebie włożyć. Wybrałam czarne legginsy i koszule w kratę.
Z gotowy strojem udałam się do łazienki. Lekko się pomalowałam i uczesałam włosy w kucyka. Rozprowadziłam moje ulubione perfumy na całym ciele
i byłam już gotowa do wyjścia.

-Cześć Moonie-Pomachał mi przyjaciel.
-Cześć, przyniosłam ci lody.
Podałam Tommy'emu kubeczek i usiadłam obok.
-Jak się czujesz?
-Lepiej...chyba.
Lekko się skrzywiłam na wspomnienie tych wielkich igieł, które znów wbijaliby mi w skórę gdyby tak nie było.
-Mam tu dla ciebie twój dyplom i nagrodę-Przyjaciel wręczył mi dokumenty.
-Słuchaj, przemyślałam wczoraj wiele spraw i chcę jednak cię wysłuchać.
-Ale...no okej-Zawahał się.
-Justin, kiedy leżałaś w szpitalu, cały czas cię odwiedzał. Włamywał się do ciebie na chwilę tylko po to aby zobaczyć twoją
twarz po czym ochrona wyciągała go z pomieszczenia i wzywała policje. Tak było codziennie przez 6 dni. Kiedy dnia, którego się obudziłaś
chciał wejść, aresztowali go. Czuł się wszystkiemu winny i wiedział, że jest. Bał się, że się nie obudzisz, sprawdzał twój stan. Pierwszy raz chyba mu
na czymś zależało...

czwartek, 25 czerwca 2015

Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Jasne światło raziło mnie po oczach. Podniosłam lekko głowę aby zobaczyć gdzie jestem. Całe pomieszczenie było
wypełnione kwiatami i balonami.
-Jednak nie umarłam!-Pocieszyłam się w duchu.
Rozejrzałam się bardziej po sali. Na szafce obok łóżka leżała kolorowa kartka z napisem "wracaj do zdrowia" a obok list. Wzięłam go do ręki i zaczęłam
powoli otwierać.
'Jest 29 czerwca.."
-O cholera, nie było mnie na zakończeniu!-Zaczęłam lekko panikować.
"...nie wiem skąd moja pewność, że akurat dzisiaj to przeczytasz. Pewnie dlatego, że mam wielką nadzieję, że tak się stanie. Nie było cię na rozdaniu dyplomów.
Okazało się, że byłaś najlepszą uczennicą i dostałaś wyróżnienie. Nie zdziwiłem się, zasłużyłaś. Wszyscy w szkole życzą ci powrotu do zdrowia. Proszę, zadzwoń jak
będziesz na siłach. Tommy"
To było bardzo miłe z jego strony. Uśmiechnęłam się po czym znów poczułam mocny ucisk w okolicach kręgosłupa. Z braku sił postanowiłam się na chwilę zdrzemnąć.
Z całego wypadku pamiętałam wszystko do czasu samego zderzenia. Pamiętałam jaka byłam wściekła na Justina, po tym jak chciał mnie wykorzystać. Pamiętam
jak z wszystkich sił próbowałam opanować samochód. Tyle. Domyśliłam się, że było ze mną ciężko, skoro przez tyle dni byłam nieprzytomna. Nie chciałam
jednak na razie zaprzątać sobie tym głowy.

Usłyszałam ciche wdychanie. Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam moją mamę.
-Córcia!-Krzyknęła, na co lekko się skrzywiłam, po czym delikatnie mnie uściskała.
Widziałam łzy i zmęczenie w jej oczach.
-Kochanie, jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś coś cię boli?!- Powiedziała z pełną troską.
-Wszystko okej.
Zmusiłam się na pocieszający uśmiech. Wciąż byłam zmęczona, a ból nie dawał za wygraną. Po chwili do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
-Jak się czujesz?-Spytał doktor, którego wcześniej nie zauważyłam.
-Jestem zmęczona-Wydusiłam.
-Nic dziwnego. Straciłaś dużo krwi. Większość obrażeń była w okolicach twojej głowy. Najbardziej ucierpiał kręgosłup, dlatego normą jest to, że może
cię on pobolewać. Zrobiliśmy ci operację, na razie wszystko jest w porządku. Powinnaś teraz wiele odpoczywać. Cieszymy się, że wróciłaś do żywych!

Murphy był jedynym przyjaznym doktorem jakiego znałam. Miał spore poczucie humoru (czego się dowiedziałam w ciągu tygodnia leżenia w szpitalu).
Dziś był dzień wypisu. Z rana musiałam jeszcze zrobić kilka badań i byłam wolna. Cieszyłam się jak nigdy, choć sam pobyt nie był najgorszą rzeczą jaka mnie
spotkała. Dało się przyzwyczaić.
-Gotowa?-Spytał tata biorąc moje bagaże.
W odpowiedzi skinęłam tylko głową.
Widząc w szybie swoje odbicie zauważyłam moje ogromne wory pod oczami i szarą cerę. Wjeżdżając na parking poczułam dziwne uczucie w brzuchu.
Sama nie byłam pewna z jakiego powodu. Wzięłam swoją torebkę i poszłam od razu do pokoju. Położyłam się powoli na łóżku.
-Tutaj masz resztę swoich rzeczy. Jak będziesz czegoś potrzebować to krzycz-Mrugnęła do mnie mama i wyszła.
Wzięłam swojego laptopa, po czym go włączyłam i zalogowałam się na facebooka. Były tam głównie wiadomości od najbliższych znajomych, życzących mi powrotu do
zdrowia. Nie miałam siły aby im wszystkim na razie odpisać. Wylogowałam się i usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę-Zachęciłam.
-Cześć, przeszkadzam?
Był to Tommy. Nic nie odpowiedziałam tylko lekko się do niego przytuliłam.
-Jak się czujesz?
W jego oczach widziałam lekkie zdenerwowanie i troskę.
-Już lepiej, choć wciąż mam zawroty głowy.
Usiedliśmy razem na łóżku i zaczęliśmy rozmowę. O szkole. O znajomych.
-Dzwonił do mnie Justin...-Wypalił Tommy.
-...nie wiem nawet skąd miał mój numer.
Chłopak wydawał się na bardzo zdenerwowanego, więc postanowiłam przemówić.
-Słuchaj, cokolwiek od ciebie chciał, aktualnie mam to gdzieś i wolałabym nie mówić o nim.
Wstałam podnosząc rolety i poprawiając firankę. Dbałam o każdy szczegół.
-Przepraszam...-Powiedział z rozczarowaniem.
-Nic się nie stało. Może obejrzymy jakiś film?
Zmiana tematu była najlepszą opcją aby wyjść z tej niezręcznej sytuacji.
Po 15 minutach wybierania, włączyliśmy "Jupiter Intronizacja".
Nawet nie wiem kiedy przysnęłam.

środa, 24 czerwca 2015

Zbiegłam na dół, aby pomóc babci w sprzątaniu. Moje nogi lekko się uginały, w głowie miałam mętlik.
-Już jestem-Powiedziałam od razu po wejściu do kuchni.
-O, świetnie-Zawahała się babcia, po czym dodała-Coś się stało? Jesteś blada.
Delikatnie poprawiła moje włosy. Poczułam wielką gulę w gardle. Rzuciłam tylko szybkie "daj mi jeszcze minutkę" i pobiegłam
do swojego pokoju. Zadzwoniłam do Justina.
-Halo?
-Co to miało do jasnego Syriusza znaczyć?!
-Uwielbiam jak używasz tych swoich astronomicznych zwrotów-Powiedział, a ja tylko wykręciłam oczami.
-Nie żartuj sobie, co ci odbiło?!
-Myślałem, że dasz się nabrać...
Zamilkł.
-Justin, gadaj co to miało być!-Wydarłam się do słuchawki.
Faktycznie, byłam strasznie wściekła. Nie lubiłam go nawet tak bardzo żeby spotkać się z nim na mieście, a co dopiero się całować.
Miałam dziwne odruchy wymiotne.
-Dobra, to był podstęp.
-Domyśliłam się.
Moje odpowiedzi był przesiąknięte frustracją i gniewem.
-Mam problemy. Poważne.
-O czyli chciałeś udać wielkie uczucie, żebym ci w nich pomogła?!
Myślałam, że moja głowa eksploduje. Wiedziałam, że Justin jest obrzydliwie fałszywym dupkiem, ale czegoś takiego się nie spodziewałam.
-Ja cię przepraszam...
Rozłączyłam się. Byłam tak wściekła, że zaczęłam niszczyć wszystko dookoła. Zbiegłam po schodach do salonu.
-Kochanie, co się stało?-Spytała babcia z wyraźnym zmartwieniem.
Sięgnęłam tylko po kluczyki i nic nie mówiąc wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu. Miałam już ruszać, gdy do auta podbiegła moja mama.
-Dziecko, co ty robisz?!- Miała zaskoczony wyraz twarzy.
-Muszę coś zrobić, mamo, nic mi nie będzie, zaraz wracam.
Zignorowałam jej dalsze próby zatrzymania mnie i wyjechałam z podjazdu. Z piskiem opon ruszyłam w stronę domu Justina.
Ze złowieszczym uśmieszkiem wyobrażałam sobie właśnie jego, kulącego się z bólu po wyjątkowo mocnym prawym sierpowym.
Mijałam już Wall Street, gdy nagle zza rogu wyjechał mi czarny land rover. Za wszelką cenę usiłowałam zahamować na czas, lecz było już
za późno. Ostatnie co pamiętam to dźwięk jego głosu.

piątek, 8 maja 2015

Od imprezy minął tydzień. Moi rodzice dość łagodnie zareagowali na wieść co robiłam tamtego wieczora. Oczywiście miałam rozmowę, o tym jak
bardzo się bali,ale również jak bardzo mi ufają.
Co do Justina...Od imprezy ani razu się nie widzieliśmy, nawet nie wiem co u niego, czy żyje i kiedy ma zamiar zjawić się na kolejnych korepetycjach.
Stwierdziłam, że poczekam. Muszę przyznać, kilka razy zastanawiałam się nad odwiedzinami, ale z drugiej strony, my się nie lubimy, nie powinnam się o niego
martwić. Dziecinada, wiem.

-To niemożliwe jak te weekendy szybko mijają-Powiedziałam do siebie, wstając z łóżka.
Poszłam do łazienki, aby nie wystraszyć nikogo w szkole. Nałożyłam trochę korektora pod oczy po czym musnęłam policzki brzoskwiniowym różem.
Wyglądałam na wypoczętą i wyspaną, choć wcale się tak nie czułam. Uczyłam się praktycznie całą noc.
Zeszłam do kuchni; wzięłam musli i mleko, aby zrobić sobie szybki posiłek. Nikogo w domu już nie było. Wychodząc, zabrałam ze sobą karmelowe cappuccino.
Gdy tylko otworzyłam frontowe drzwi poczułam ciepłe promienie słoneczne, które jednocześnie trochę mnie oślepiały. Przyzwyczajenie się do
tak mocnego światła zajęło mi zaledwie chwilę. Pierwsze co ujrzałam to czerwone BMW M3, które należało do samego Justina. Bardziej jednak zdziwił
mnie jego widok niż samochodu. Podeszłam niepewnie do chłopaka.
-Witaj piękna-Powiedział, po czym ujął moją rękę i pocałował.
Zrobił tą swoją idealną minę podrywacza.
-Cześć-Odpowiedziałam dość ostro i zabrałam rękę.
-Wiem, co sobie myślisz, ale proszę, daj mi wyjaśnić.
-A więc słucham-Złożyłam ręce na swojej talii i z lekceważeniem czekałam na wyjaśnienia.
-Ale nie tutaj i nie teraz-Dokończył, rozglądając się.
Uniosłam brew w lekkim zakłopotaniu.
-Odwiozę cię teraz do szkoły, później jednak mam zamiar zabrać cię na kolację, pasuje?-Patrzył się na mnie, oczekując odpowiedniej dla niego odpowiedzi.
-Dzięki, pojadę autobusem, co do reszty, zastanowię się-Ominęłam samochód Justina, po czym bez pożegnania poszłam w stronę autobusu.

11:30...
11:35...
Minuty mijały, a ja w wielkim stresie starałam się wygrzebać najważniejsze informację z zakamarków mojego mózgu.
12:00
-Oddajemy sprawdziany! Mam nadzieję, że był dla was za trudny i nic nie zaznaczyliście. Miałbym mniej do sprawdzania-"Pocieszył" nas Pan Jack.
Zdążyłam wszystko napisać, byłam zadowolona. Cały stres powoli opuszczał moje ciało, a na jego miejsce wkraczał spokój. Była to ostatnia lekcja, więc
postanowiłam wrócić do domu. Zadecydowałam, że spacer na pewno jeszcze bardziej mnie odpręży. Idąc, myślałam o wszystkich sprawach z ubiegłego tygodnia.
Dość sporo się działo. W czasie gdy nie musiałam widywać się z Justinem, wybieraliśmy się z Tommym na krótkie wyprawy. Siedzieliśmy po nocach na tarasie i
obserwowaliśmy gwiazdy. On zawsze wie, jak poprawić mi humor.
Droga do domu zeszła mi około godzinę. Wchodząc do domu, od razu poczułam zapach indyka i koperku.
-Te danie potrafi robić tylko jedna osoba..-Pomyślałam, po czym szybko pobiegłam do kuchni.
-Babcia!-Krzyknęłam.
-Witaj słońce!-Przyciągnęła mnie do siebie i mocno uściskała.
W tej samej chwili zadzwonił mój telefon. Justin. Zlekceważyłam to.
-Tak dawno Cię nie widziałam, jak zdrowie?-Byłam bardzo szczęśliwa.
Babcia nie zdążyła nawet odpowiedzieć, gdyż Justin nie dawał za wygraną. Wywróciłam oczami, po czym przeprosiłam i wyszłam z myślą, że zajmie tylko
chwile.
-Co chcesz?!-Odburknęłam.
-Jak z tą kolacją?
-Nie mogę, nie mam czasu dzisiaj i pewnie jutro też-Odpowiedziałam w dość bezczelnym stylu.
-Możesz otworzyć na chwile okno?
-Co..-Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż przerwało mi pukanie w szybę.
Szybko się odwróciłam i moim oczom ukazał się pan niecierpliwy.
-Co ty tu do cholery robisz?!-Wykrzyknęłam, otworzywszy okno.
-Przepraszam, ale ja już tak nie mogę-Powiedział kompletnie bezradny.
-Co? O co chodzi?
-Nie mogę patrzeć na to jak strasznie mnie nienawidzisz-Podszedł bliżej-Staram się z całych sił, aby zyskać twoją sympatię-Był już niebezpiecznie blisko.
-Zależy mi na tobie-Wydusił z siebie te ostatnie słowa, po czym szybko musnął moje usta.
A ja stałam jak sparaliżowana. Mój mózg nie mógł przetrawić żadnej z tych informacji.
Spojrzał jeszcze ostatni raz głęboko w moje oczy i wyszedł.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Dziękowałam w duszy Bogu za to, że wyglądałam adekwatnie do imprezy,na którą miałam iść. Stałam na dworze i czekałam na Justina.
Żeby nie było, nie zrobiłam tego dla niego, tylko dla własnej przyjemności, chciałam trochę wyluzować. Usłyszawszy dźwięk
samochodu wyjrzałam w stronę ulicy i zauważyłam, że Justin już jest.
-Witaj piękna! Wsiadaj, gotowa?-Wyszczerzył się.
-Taa-Wywróciłam oczami.
Usiadłam na miejscu pasażera i ruszyliśmy. Nie miałam za bardzo ochoty z nim gadać, choć czułam, że
kilka razy chciał zagadać, lecz coś od razu go powstrzymywało. Lepiej dla mnie.
-Wysiadka-Powiedział, po czym przeszedł dookoła samochodu i otworzył mi drzwi.
Znów wywróciłam oczami i wysiadłam, poprawiając moją koszulę.
Atmosfera w klubie była nadzwyczaj przyjazna. Ludzie zamiast obściskiwać się po kątach w dość obrzydliwy sposób,
bawili się na środku parkietu.
-Podejrzewam, że jeszcze nie zdążyli się rozkręcić, lub porządnie napić. Choć na jedno wychodzi-Pomyślałam.
Usiadłam z Justinem do jednego stolika, po czym przyszli jego koledzy, których już znałam.
-Ty i imprezy? Coś przegapiłem?-Zauważył Douglas, patrząc na mnie.
-Zdarza się-Uśmiechnęłam się niechętnie.
Po dwóch drinkach czułam się już bardzo rozluźniona. Po jakimś czasie dołączyła do nas moja koleżanka z klasy
i od razu znalazłyśmy wspólny język.
-Idziesz do łazienki?-Spytała rozbawiona Alex.
-Okej-Zaśmiałam się.
Wychodząc, czułam na sobie wzrok Douglasa i Justina.
Weszłam do łazienki i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to porozwalane wszędzie papierki i prezerwatywy.
-Zaraz wracam, muszę siku-Zaznaczyła nowa przyjaciółka i skierowała się chwiejnym krokiem do kabiny.
Przejrzałam się w lustrze. Nie czułam się pijana i nie wyglądałam na taką.
-Douglas chyba ma na ciebie ochotę-Powiedziała Alex robiąc przy tym dziwne miny.
-Dobrze, że ja nie-Puściłam jej oczko i wyszłyśmy z toalety.
Alex od razu pociągnęła mnie na parkiet. Tańczyłyśmy do jednej z piosenek JLo. Nagle poczułam na swoich biodrach czyjeś
ręce. Z prędkością światła odwróciłam się i ujrzałam nikogo innego jak Justina. Szybko zdjęłam jego ręce i odepchnęłam.
-Okej, okej, przepraszam-Podniósł ręce w geście obronnym i odszedł.
Kontynuowałam zabawę. Gdy zorientowałam się, że Alex gdzieś mi zginęła postanowiłam jej poszukać. Przeszukując cały
klub wyszłam na dwór z nadzieją, że może tam jest. Moim oczom ukazał się jednak Justin bijący się z jakimś typkiem.
Wokół nich w mgnieniu oka pojawiła się masa ludzi, m.in Alex i Douglas. Ochroniarze próbowali ich rozłączyć
lecz dla Justina i tak było już za późno. Miał całą siną twarz i wielkie zadrapania na skórze.
-Jezu Justin w coś ty się wpakował!-Zaczęłam krzyczeć, podtrzymując jego głowę.
Razem z Douglasem zaprowadziliśmy go do samochodu na miejsce pasażera. Postanowiłam, że to ja poprowadzę.
-Dasz sobie radę? Dużo wypiłaś?-Spytali na raz.
-Wszystko będzie w porządku, spokojnie-Zapewniłam i ruszyłam w stronę domu Justina.
Próbowałam skupić się na jeździe, lecz za każdym razem rozpraszał mnie zapach krwi i wygląd Justina.
To był pierwszy moment, w którym na serio się o niego bałam. Będąc już pod jego domem zaczęłam go budzić.
-Justin, wstawaj, serio nie dam rady cię wnieść do domu.
-Ja cię bardzo przepraszam, bardzo-Ujął moją rękę, po czym ledwo wyszedł.
Wysiadłam z samochodu i zamówiłam taksówkę.
Około północy byłam w domu. Na szczęście rodzice już spali. Nie miałam zamiaru ukrywać dzisiejszego dnia przed
nimi więc postanowiłam im powiedzieć wszystko jutro. Wykąpałam się więc i poszłam spać.

niedziela, 26 kwietnia 2015

-Kochanie, wszystko w porządku?-Obudziła mnie mama.
Leniwie przeciągnęłam się na łóżku i spojrzałam na zegarek. Była 21:30. Zasnęłam w ubraniach.
-Tak, po prostu byłam bardzo zmęczona-Odpowiedziałam.
-Dobrze, idź się wykąpać, jak jesteś głodna to masz spaghetti w lodówce-Ucałowała mnie w czoło i wyszła.
Wstałam z łóżka, aby wziąć szybki prysznic. Z przyzwyczajenia wzięłam ze sobą swój telefon, sprawdzając przy tym
czy czasem nikt do mnie może nie napisał. 2 wiadomości.
-Moja propozycja jest dalej aktualna piękna, zastanów się" Justin.
Wywróciłam oczami i rzuciłam telefon na łóżko, nie sprawdzając drugiej wiadomości.
Umyłam się moim ulubionym żelem truskawkowym, po czym wyszłam. Wysuszyłam włosy i ciało ręcznikiem. Ubrałam się w piżamę i zeszłam po
schodach do kuchni po wodę.
-Dawno nie widziałam się z Tommym-Pomyślałam.
Weszłam pospiesznie po schodach, wzięłam telefon i postanowiłam do niego zadzwonić.
Odebrał dopiero za trzecim razem.
-Cześć, coś się stało? Jest za chwilę 23:00-Powiedział zaspany.
-Cześć, chciałam zapytać tylko czy masz jutro. Mam wolne popołudnie więc możemy iść do kina na jakiś fajny film-Zaproponowałam
-W porządku, ale teraz daj mi już spać-Zaśmiał się i rozłączył.
Ja w porównaniu do przyjaciela byłam pełna energii. Usiadłam na parapecie w pokoju, patrząc na pełne życia miasto.
Uliczne światła wyglądały jak kuliste ciała niebieskie. Nie były one oczywiście tak jasne jak Syriusz, czy Kanopus-
jedne z najjaśniejszych gwiazd na niebie. Po pewnym czasie, zauważając, że domowe światła zaczynają co chwile gasnąć
postanowiłam iść spać. Położyłam się wygodnie i zasnęłam.
Obudziłam się o godzinie 10:30. Miałam dzisiaj wolne więc ubrałam się w wygodniejsze ciuchy. Zeszłam na dół aby zjeść śniadanie.
W domu nie było już nikogo. Przygotowałam sobie płatki z mlekiem. Skończywszy posiłek, postanowiłam trochę posprzątać. Pościerałam kurze i zmyłam podłogę.
Około godziny 13:00 postanowiłam przygotować się do wyjścia. Razem z Tommym wybraliśmy film sci fi. Weszłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy
czarne spodnie i szarą koszule. Zdecydowałam się na trochę mocniejszy makijaż i wyprostowane włosy. Zanim jednak zaczęłam się przygotowywać
zadzwoniłam jeszcze do Justina.
-Hej, dzwonie tylko po to by powiedzieć ci, że dzisiejsze korepetycje odwołane-Powiedziałam wszystko na jednym wydechu.
-Ok-Rozłączył się.
Byłam jednocześnie szczęśliwa i zaskoczona, że nie dodał żadnych głupich i tanich tekstów na słaby podryw.
Gdy byłam już prawie gotowa do pokoju weszła moja mama.
-Wybierasz się gdzieś?-Spytała opierając się o framugę drzwi.
-Idę z Tommym do kina, nic ważnego, a co?
-Nic, baw się dobrze, jak będziesz czegoś potrzebować, wiesz gdzie jestem-Mrugnęła okiem i wyszła.
Te jej ciągłe sprawdzanie co umie doprowadzało mnie do szleństwa, ale cóż, cieszę się, że jej na mnie zależy.
Wzięłam swoją ulubioną torbę i zarzuciłam ją na ramię, po czym wzięłam telefon i wyszłam z domu. Tommy czekał już na chodniku, obok
swojego czarnego citroena c5.
-Cześć, gotowa na dużo wrażeń?-Zaśmiał się.
-Pewnie!
Jechaliśmy w stronę kina, jak zwykle, śpiewając nasze ulubione piosenki. Jeśli chodzi o Tommy'ego jest on wspaniałym przyjacielem.
Wydaje mi się, że byłby równie wspaniałym chłopakiem. Jest naprawdę bardzo przystojny i wysportowany choć sport nie jest jego pasją.
Ma natomiast wielkie wymagania co do kobiet. Nie pod względem wyglądu, tylko charakteru. Musi być mądra i inteligentna, tak jak on.
-Jesteśmy-Wyszczerzył się.
Wysiadłam z samochodu w świetnym humorze. Na wejściu, kilka dziewczyn zaczęły kokietować Tommy'ego-typowe.
Żartobliwie wywróciłam oczami i weszłam na salę. Na początku byłam sceptycznie nastawiona do tego filmu lecz okazał się na serio dobry.
Około 21:00 byłam już w domu. Pożegnawszy się z przyjacielem weszłam leniwie do domu. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zauważyłam, że
ktoś próbował się do mnie dodzwonić. Justin. Wykręciłam numer chłopaka i czekałam aż odbierze.
-Boże, dodzwonić się do ciebie to coś niemożliwego-Powiedział od razu po odebraniu.
-O co chodzi?
-Zdecydowałaś?
Zamyśliłam się. Za miesiąc kończy się szkoła, a ja tak naprawdę nie miałam nigdy czasu aby wyluzować.
-Oddzwonię do ciebie za chwilę z odpowiedzią-Rozłączyłam się.
Sprawdziłam po cichu co robią rodzice. Siedzieli na kanapie oglądając jakiś dramat.
Wzięłam głęboki wdech.
-Tylko jeden raz, aby wyluzować-Pomyślałam, po czym zadzwoniłam ponownie do Justina.
-I jak?
-Bądź u mnie za 10 minut.

piątek, 17 kwietnia 2015

Kolejny poranek, kolejny nudny dzień w szkole, kolejne spotkanie z Justinem. To ostatnie było moim najgorszym koszmarem.
Szłam powoli do domu, po męczących lekcjach gdy usłyszałam czyjeś wołanie. Odwróciłam się z czystego przyzwyczajenia i ciekawości.
-Kolejny dupek, który nie umie jeździć bezpiecznie samochodem-Pomyślałam i zignorowałam piski opon.
-Witaj piękna, podwieźć cię na nasze zajęcia?
Odwróciłam się w mgnieniu oka i od razu tego pożałowałam. Tym popisującym się frajerem był, oczywiście nikt inny, jak sam Justin.
-Nie, dzięki, jazda z tobą byłaby ostatnią rzeczą, na którą bym się zgodziła-Skręciłam w inną uliczkę aby uniknąć kolejnego
kontaktu z tym palantem.
Gdy byłam już prawie pewna, iż dał mi już święty spokój znów usłyszałam głośne wołanie. Sekundę później przede mną pojawiło się
czarne audi a8.
-No weź, podwiozę cię, wiem, że masz daleko, a pogoda się psuje-Wskazał palcem na zachmurzone niebo.
Postanowiłam w ogóle nie odpowiadać i iść dalej. Justin jednak nie dawał za wygraną i cały czas jechał za mną.
-Czy jeśli wsiądę teraz, to już nigdy więcej nie będziesz mnie dręczyć?!-Wykrzyknęłam w jego stronę.
-Tak-Wyszczerzył się, na co oczywiście wykręciłam oczami.
Wsiadłam więc do tego przeklętego samochodu.
-Jesteś słodka kiedy się złościsz-Puścił mi oczko.
-Zamknij się, albo wysiadam-Spojrzałam na niego gniewnie.
-Daj spokój-Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Droga do mojego domu na szczęście zajęła nam kilka minut.
-Jeszcze tylko te cholerne korepetycje i jesteś od niego wolna-Pomyślałam i wspierałam się sama w duchu.
Zdjęłam buty, odwiesiłam kurtkę na wieszak i nie patrząc czy Justin idzie za mną wbiegłam po schodach do mojego pokoju.
Rzuciłam na łóżko kilka starych zeszytów i usiadłam leniwie na fotelu. Po chwili do pomieszczenia wszedła moja najgorsza zmora.
-Weź jeden z tych zeszytów i postaraj się coś zapamiętać, za chwile zaczniemy-Powiedziałam od niechcenia.
O dziwo, posłuchał się mnie i zrobił dokładnie to o co go prosiłam.
-Słuchaj, wiem, że teraz jesteś taka święta i grzeczna, ale pamiętam, że kiedyś byłaś swoim teraźniejszym przeciwieństwem.
-Co masz na myśli?-Spojrzałam na niego zmieszanie.
A więc, teraz wyjaśniam. Można powiedzieć, że mój okres dojrzewania był niczym innym niż wielkim buntem. Opuszczałam wiele lekcji,
lekceważyłam wszystko dookoła: martwiących się rodziców i nauczycieli, moje okropne stopnie i kary. Byłam odzwierciedleniem Justina.
Gdy tylko dowiedziałam się, że moi rodzice z braku siły chcą mnie wysłać do internatu z prywatną szkołą i specjalnym nauczaniem postanowiłam
porzucić mój codzienny styl życia i wziąć się za siebie. Z całych sił próbowałam poprawić każdą ocenę i opinię nauczycieli. Po dwóch latach
ciężkiej pracy wyrobiłam sobie zdanie świetnej uczennicy i przykładu wielkiej zmiany na lepsze. Obiecałam sobie, że już nigdy nie dopuszczę do czegoś
takiego i już zawsze będę rozsądna.
-Pójdź ze mną na imprezę-Jego oczy zabłysły jak diamenty.
To co powiedział całkowicie mnie zaskoczyło.
-Oszalałeś?!-Wydarłam się.
-To super pomysł, proszę, nie pożałujesz!-Był mega nakręcony.
-Nie chce być taka jak kiedyś, już z tym przestałam-Wstałam i zaczęłam zbierać materiały.
-No weź, wyluzuj.
-Proszę cię, wyjdź z tego pokoju. Teraz-Powiedziałam dość stanowczo, aby po chwili wyszedł.
Położyłam się na łóżko, wciąż niedowierzając. Byłam z siebie dumna, że odmówiłam. Wiem, jak by się to wszystko potoczyło.
Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

piątek, 10 kwietnia 2015

-Słucham?-Powiedziała niepewnie dyrektorka.
-Nic, znaczy,ee..-Zaczęłam się jąkać.
-Bardzo mi zależy na tym, abyś mu pomogła. Wszyscy będziemy ci bardzo wdzięczni. Uwierz, nie chcemy go już w naszej szkole, a jedynym
sposobem oprócz wyrzucenia go jest przepuszczenie go dalej-Patrzyła na mnie przekonywująco.
Nie wiedziałam czy w ogóle chce kogoś uczyć, dzielić się z kimś nieznanym i kompletnie niezainteresowanym moją całą wiedzą. Wcześniej udzielałam korepetycji
osobom, które choć trochę znałam.
-W porządku, spróbuje, ale nic nie obiecuje. To wszystko zależy tylko od niego-Odpowiedziałam i wyszłam.
Wróciłam do domu taksówką. Usiadłam w kuchni i samotnie zjadłam lunch. W domu nikogo nie było, mama i tata w pracy a Brad w szkole.
Postanowiłam przebrać się w coś wygodniejszego. Ubrałam legginsy i dłuższą, czerwoną koszule w kratkę. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam
jakieś typowe, bezsensowne teleturnieje. Słyszałam jak tylko co jakiś czas, któryś z członków rodziny wchodzi do domu. Znudzona brakiem ciekawych
programów poszłam do pokoju. Włączyłam laptopa. Popisałam chwile z Mandy i Clary po czym wyszłam na dwór. Umówiłam się o 17 z Tommy'm koło 'naszej'
ławeczki w parku za rogiem.
-Cześć Tommy!-Uśmiechnęłam się do przyjaciela-Jak test?
-Myślę, że źle, ale nie przejmuję się tym-Wzruszył ramionami i usiadł na ławce.
Naszą rozmowę zakłócił telefon od mojej mamy.
-Słońce, gdzie ty jesteś? Przyszedł ten chłopiec, którego miałaś uczyć. Wróć do domu-Powiedziała i rozłączyła się.
Wywróciłam oczami.
-Przepraszam cię, muszę już iść. Do jutra!
Pobiegłam do domu. W progu zdążyłam już zauważyć tego 'chłopca', którego miałam uczyć. Wyglądał, jak zwykle, chamsko. Miał misko opuszczone spodnie i czerwoną
koszulę,podobną do mojej. Powstrzymałam się od złośliwego komentarza. Kiwnęłam tylko, żeby szedł za mną. Weszłam do pokoju kompletnie niezainteresowana.
-Wow, ciekawy pokój-Wyszczerzył się.
-Ta, dzięki-Rzuciłam lekceważąco.
-Jestem Justin, chyba wcześniej się nie przedstawiałem-Wyciągnął rękę.
-Moon-Zignorowałam ją.
Podeszłam do szafki po potrzebne materiały do pracy. Położyłam je na kanapie i usiadłam.
-Na co czekasz?-Spojrzałam się na niego jak na idiotę.
-Już, już-Podniósł ręce w geście obronnym.
-A więc, ani ty, ani ja nie cieszymy się z tego spotkania, wcale nie sprawia mi przyjemności myśl, że mam udzielać ci korepetycji...
-...nie oszukuj się-Przerwał mi z tym pewnym siebie uśmieszkiem.
W mgnieniu oka moja twarz poczerwieniała ze złości.
-Dobra, sorki, kontynuuj-Powiedział, po czym od razu zaczęłam dokańczać moją wypowiedź.
-Chodzi mi po prostu oto, żebyś uczył się też w domu-Odrzekłam z lekceważeniem w oczach.
On w odpowiedzi tylko się uśmiechnął, na co oczywiście wykręciłam oczami. Przez następne 30 min tłumaczyłam temu nieukowi podstawowe
rzeczy związane z astronomią. Pokazałam mu nawet model galaktyki.
-Widać, że bardzo cię to kręci-Powiedział z podziwem.
-Niby rodzinne-Odwzajemniłam lekki uśmiech i od razu skarciłam się za to w myślach.
-Robimy postępy, już się do mnie uśmiechasz-Wyszczerzył się, na co walnęłam go poduszką.
-Na ciebie już czas-Powiedziałam wstając z kanapy.
-Oo zepsułaś taką piękną scenę, prawie jak z filmu-Zrobił minę smutnego pieska.
Po raz 435 wywróciłam na niego oczami.
-Przestań,to serio denerwuje-Wskazał palcem na oczy.
Znowu chciałam to zrobić, ale się opanowałam. Odprowadziłam Justina do drzwi.
-Żegnaj Moon-Uśmiechnął się.
-Cześć-Zamknęłam drzwi, nie odwzajemniając uśmiechu.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Obudziłam się w świetnym humorze. Wyspana i żywa poszłam do kuchni po wodę i usiadłam przed tv. Szukałam czegoś ciekawego lecz jak zwykle nic nie znalazłam.
Poszłam do pokoju, wzięłam kartkę i ołówek. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rysować jedną z faz księżyca- nów. Następnie kwadrę pierwszą, pełnię i kwadrę ostatnią.
Wyrobiłam się akurat na późniejsze śniadanie. Zbiegłam na dół. Zastałam tam już całą rodzinkę w komplecie. Przywitałam się i wzięłam za jedzenie omletu.
Oczywiście nie zabrakło codziennych pogadanek na temat dzisiejszej pogody, planów i wydarzeniach politycznych.
-A właśnie, prawie zapomniałam. Dzwoniła dyrektor z twojej poprzedniej szkoły, ma do ciebie bardzo ważną sprawę-Powiedziała mama smarując tosty pastą.
-W porządku, wpadnę do jej gabinetu w poniedziałek.
Zajadałam moją ulubioną, bananową owsiankę gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. W progu stał kurier z przesyłką. Odebrałam ją i z zaskoczeniem
poszłam do kuchni. Paczka była dość spora i dużo ważyła.
-Niespodzianka!-Krzyknęli rodzice wraz z Bradem.
Uniosłam brew, po czym zabrałam się za rozpakowywanie prezentu. Otworzyłam pudełko i moim oczom ukazał się najdokładniejszy model galaktyki świecący
w ciemności. Do zestawu zostały załączone wielkie plakaty. Podbiegłam do rodziców
i uściskałam ich najmocniej jak tylko potrafiłam. Byłam prawie tak samo szczęśliwa jak wtedy gdy dostałam własny teleskop na 16 urodziny.
Po podziękowaniu im za prezent poszłam do pokoju aby ulokować nowy sprzęt. Postawiłam go na szafce niedaleko łóżka. Model był niesamowity.
Za pomocą przycisku wszystko wprawiało się w ruch, małe lampeczki zaczynały się świecić- widok fantastyczny.

-Tommy, wszystko będzie w porządku, dasz sobie radę, geografia to nic trudnego-Zaśmiałam się.
-Jasne, dla ciebie może tak, dla mnie to istny terror. Skąd mam wiedzieć w jakich państwach jakie usługi są najbardziej
rozwinięte? Przecież to bullshit.
Wyszczerzyłam się na wyobrażony widok miny Tommy'ego gdy wymawiał to amerykańskie słowo.
Rozłączyłam się i poszłam wziąć prysznic. Byłam bardzo wdzięczna rodzicom za własną łazienkę. Wzięłam pierwszy lepszy żel do kąpieli.
-"Galaxy Gel o gwieździstym zapachu". Mama bierze wszystko na poważnie-Powiedziałam w myślach wywracając oczami.
Spakowałam się do szkoły i położyłam na łóżku. Sięgnęłam ręką do włącznika mojej małej galaktyki i w mgnieniu oka rozbłysła w całym
pokoju. Uśmiechnęłam się i zapadłam w głęboki sen.

Wstałam nawet wyspana. Związałam włosy w wysokiego koka, po czym od razu je rozpuściłam.
-Dzisiaj Dzień Niezdecydowania, panno Moon?-Spytałam własnego odbicia w lustrze.
Ubrałam się w białą koszulę, na to szary sweterek i spódnicę w kratkę. Wychodząc skubnęłam tylko kanapkę ze stołu w kuchni
o pobiegłam na autobus. W szybie pojazdu widziałam już szczerzącą twarz Tommy'ego.
-Gotowy na test?-Spytałam.
-Taaaa...-Zrobił ten swój sarkastyczny uśmieszek.
W szkole nie działo się nic fajnego. Na ostatniej przerwie miałam iść do pani dyrektor. Wolny czas przed spotkaniem
spędziłam w bibliotece. Wypożyczyłam książkę o chłopcu i wyprawie na Saturna. Fakt, jest to niemożliwe, gdyż jest to planeta gazowa
bez stałej powierzchni. Lądowanie na nim byłoby porównywalne do próby wylądowania na atmosferze ziemskiej- po prostu wleciałoby się do środka
,gdzie z kolei panuje ciśnienie wystarczające do tego, by zmiażdżyć człowieka. Ale jest to jednak literatura fantasy, więc, niech będzie.

-Witaj panno Moon, proszę, usiądź-Powiedziała pani dyrektor od razu po moim przyjściu.
-Mamy problem z jednym z naszych uczniów. Wiem, że kiedyś się tu uczyłaś, możliwe więc, że go znasz- Kontynuowała.
Pokiwałam na znak, aby mówiła dalej.
-Chodzi o to, że jest zagrożony z wielu przedmiotów, nie mamy pojęcia jak zmotywować go do poprawieniu ocen nawet na ocenę dopuszczającą.
Jego rodzice proszą o jeszcze jedną szansę gdyż chcą aby syn, dopóki nie uzyska pełnoletności, ukończył szkołę wyższą-Powiedziała, a ja
zastanawiałam się tylko czemu akurat ja?
-Wiem, że pewnie zastanawiasz się czemu akurat ciebie proszę o pomoc. Prowadziłaś kiedyś zajęcia dodatkowe o astronomii i dawałaś korepetycje.
Masz dobry kontakt z ludźmi. Proszę, pomóż mu-Powiedziała, po czym podała mi jego teczkę.
Otworzyłam pierwszą stronę gdzie widniało jego zdjęcie. Przyjrzałam się dokładniej...
-Wszędzie poznam te diabelskie oczy.
"Blazar-kwazar, który jest zwartym radioźródłem, w zakresie optycznym i podczerwonym ma widmo strome oraz polaryzację liniową (3-20 %),
wykazuje nieregularne zmiany jasności oraz kierunku i stopnia polaryzacji w skali dni,
we wszystkich zakresach widma. W widmie blazara mogą występować silne linie emisyjne i absorpycjne.

Bolid-meteor znacznych rozmiarów, jasnością przewyższający planetę Wenus.

Brakująca masa-hipotetyczna masa, która według niektórych uczonych może istnieć w przestrzeni kosmicznej i dzięki
której Wszechświat ma gęstość krytyczną, czyli wartość omega równą 1. Masy tej musiałoby być 10 razy więcej niż udało się do tej pory wykryć."

Już od samego rana powtarzałam kilka podstawowych pojęć. Nic prawie nie spałam, co znacząco widać po moich ogromnych sińcach pod oczami.
-Idziesz tam aby zachwycić ich swoją wiedzą a nie wyglądem-Powiedziałam, przyglądając się sobie.
Ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy. Była to biała koszula i czarna ołówkowa spódnica do kolan. Zbiegłam po schodach do kuchni aby szybko zjeść
przygotowane przez mamę śniadanie.
-Skarbie, nie chcę cię stresować, ale nie wyglądasz zdrowo. Spałaś coś w ogóle?-Pogłaskała mnie po głowie.
Zostawiłam to pytanie bez odpowiedzi, udając, że nie usłyszałam. Mama wywróciła tylko oczami. Jadłam owsiankę, nerwowo zerkając na zegarek.
Nikt by chyba nie przeżył spóźnienia się na swoją jedyną, życiową szansę.
-Trzymam kciuki Moonie!-Krzyknął mój brat- Brad gdy już wychodziłam.
Wzięłam swojego ipoda aby choć trochę się rozluźnić. W tej samej chwili poczułam mocny ból w okolicach kości guzicznej.
-Uważaj jak łazisz-Powiedział rozgniewany nieznajomy, który przyczynił się do zderzenia.
Zdążyłam szybko wstać i jeszcze spojrzeć co to za bezczelny prostak zanim odszedł. Był to jednak znajomy z wcześniejszej szkoły. Dla niego
prawdopodobnie była to już 5 szkoła. Każdy nauczyciel miał z nim wiele problemów. Co się dziwić, chamstwo w jego oczach od razu go zdradza.

-Witaj panienko Moon Lunch-Przywitał mnie jeden z profesorów.
Usiadłam w ławce przed biurkiem, czekając na pytania. Starałam się opanować moje trzęsące nogi, lecz w żaden sposób nie mogłam się uspokoić.
-Dobrze więc, na początek dostaniesz ode mnie kilka pojęć, które musisz wyjaśnić. To proste, dasz sobie rade-Uśmiechnął się prof.Saltzman.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić:
cefeida- typ gwiazd zmiennych, w których zmiany jasności następują w wyniku okresowych pulsacji gwiazdy.
chromosferyczny rozbłysk-Jeden z elementów aktywności Słońca; rozbłyski chromosferyczne zachodzą w chromosferze i
polegają na gwałtownym (w ciągu kilku minut) pojaśnieniu relatywnie małego obszaru (mniej niż 0,1% powierzchni Słońca).
druga zasada termodynamiki-Prawo fizyczne sformułowane w XIX wieku, które mówi, że każdy izolowany układ staje się wraz z upływem czasu coraz
bardziej nieuporządkowany.
Dylatacja czasu-wydłużenie czasu, efekt opóźnienia zegara będącego w ruchu w stosunku do zegara spoczywającego w układzie inercjalnym.
dysk protoplanetarny- Pyły i gazy znajdujące się wokół młodej gwiazdy, tworzące pewnego rodzaju dysk.
ekliptyczne współrzędne-Układ współrzędnych astronomicznych, w którym płaszczyzną podstawową jest płaszczyzna ekliptyki, a
kierunkiem podstawowym - kierunek ku punktowi Barana.

Skończyłam mówić. Dostałam drugi zestaw. Były to zadania z termodynamiki. To akurat nigdy nie sprawiało mi problemu, było to na prawdę proste.
Usłyszawszy, że to już wszystko wyszłam z klasy. Byłam nawet zadowolona, czułam się lżej. Od razu pojechałam do domu. Na samym wejściu
powitała mnie cała rodzina. Zjadłam szybko obiad, przebrałam się i pobiegłam do Tommy'ego.
-Dzień dobry, jest Tommy?-Spytałam, gdy w drzwiach pojawiła się pani Smith.
-Wyszedł właśnie przed chwilą-Uśmiechnęła się i zamknęła drzwi.
Dobrze wiedziałam gdzie go szukać. Weszłam po drabince na jedno z najwyższych drzew w ogrodzie rodziców Tommy'ego, na którym znajdował się domek na drzewie.
-Hej Tommy, jak ci poszło?
-Hej, wiesz, chyba całkiem nieźle-Wyszczerzył się po czym dał mi jabłko.
Ten domek to było całe moje dzieciństwo. Każdą chwilę spędzałam tu z Tommy'm. Udawaliśmy kosmonautów, którzy właśnie wylądowali na księżycu.
Cała ta fascynacja astronomią wzięła się od naszych ojców, którzy również byli nią zaciekawieni. Stąd wzięło się moje imię.
Tata bez zastanowienia, ani zgody mamy nazwał mnie Moon, bo wiedział, że jak on będę się interesować wszystkim pozaziemskim. Miał rację.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bohaterów pozostawiam Waszej wyobraźni:)