Kolejny poranek, kolejny nudny dzień w szkole, kolejne spotkanie z Justinem. To ostatnie było moim najgorszym koszmarem.
Szłam powoli do domu, po męczących lekcjach gdy usłyszałam czyjeś wołanie. Odwróciłam się z czystego przyzwyczajenia i ciekawości.
-Kolejny dupek, który nie umie jeździć bezpiecznie samochodem-Pomyślałam i zignorowałam piski opon.
-Witaj piękna, podwieźć cię na nasze zajęcia?
Odwróciłam się w mgnieniu oka i od razu tego pożałowałam. Tym popisującym się frajerem był, oczywiście nikt inny, jak sam Justin.
-Nie, dzięki, jazda z tobą byłaby ostatnią rzeczą, na którą bym się zgodziła-Skręciłam w inną uliczkę aby uniknąć kolejnego
kontaktu z tym palantem.
Gdy byłam już prawie pewna, iż dał mi już święty spokój znów usłyszałam głośne wołanie. Sekundę później przede mną pojawiło się
czarne audi a8.
-No weź, podwiozę cię, wiem, że masz daleko, a pogoda się psuje-Wskazał palcem na zachmurzone niebo.
Postanowiłam w ogóle nie odpowiadać i iść dalej. Justin jednak nie dawał za wygraną i cały czas jechał za mną.
-Czy jeśli wsiądę teraz, to już nigdy więcej nie będziesz mnie dręczyć?!-Wykrzyknęłam w jego stronę.
-Tak-Wyszczerzył się, na co oczywiście wykręciłam oczami.
Wsiadłam więc do tego przeklętego samochodu.
-Jesteś słodka kiedy się złościsz-Puścił mi oczko.
-Zamknij się, albo wysiadam-Spojrzałam na niego gniewnie.
-Daj spokój-Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Droga do mojego domu na szczęście zajęła nam kilka minut.
-Jeszcze tylko te cholerne korepetycje i jesteś od niego wolna-Pomyślałam i wspierałam się sama w duchu.
Zdjęłam buty, odwiesiłam kurtkę na wieszak i nie patrząc czy Justin idzie za mną wbiegłam po schodach do mojego pokoju.
Rzuciłam na łóżko kilka starych zeszytów i usiadłam leniwie na fotelu. Po chwili do pomieszczenia wszedła moja najgorsza zmora.
-Weź jeden z tych zeszytów i postaraj się coś zapamiętać, za chwile zaczniemy-Powiedziałam od niechcenia.
O dziwo, posłuchał się mnie i zrobił dokładnie to o co go prosiłam.
-Słuchaj, wiem, że teraz jesteś taka święta i grzeczna, ale pamiętam, że kiedyś byłaś swoim teraźniejszym przeciwieństwem.
-Co masz na myśli?-Spojrzałam na niego zmieszanie.
A więc, teraz wyjaśniam. Można powiedzieć, że mój okres dojrzewania był niczym innym niż wielkim buntem. Opuszczałam wiele lekcji,
lekceważyłam wszystko dookoła: martwiących się rodziców i nauczycieli, moje okropne stopnie i kary. Byłam odzwierciedleniem Justina.
Gdy tylko dowiedziałam się, że moi rodzice z braku siły chcą mnie wysłać do internatu z prywatną szkołą i specjalnym nauczaniem postanowiłam
porzucić mój codzienny styl życia i wziąć się za siebie. Z całych sił próbowałam poprawić każdą ocenę i opinię nauczycieli. Po dwóch latach
ciężkiej pracy wyrobiłam sobie zdanie świetnej uczennicy i przykładu wielkiej zmiany na lepsze. Obiecałam sobie, że już nigdy nie dopuszczę do czegoś
takiego i już zawsze będę rozsądna.
-Pójdź ze mną na imprezę-Jego oczy zabłysły jak diamenty.
To co powiedział całkowicie mnie zaskoczyło.
-Oszalałeś?!-Wydarłam się.
-To super pomysł, proszę, nie pożałujesz!-Był mega nakręcony.
-Nie chce być taka jak kiedyś, już z tym przestałam-Wstałam i zaczęłam zbierać materiały.
-No weź, wyluzuj.
-Proszę cię, wyjdź z tego pokoju. Teraz-Powiedziałam dość stanowczo, aby po chwili wyszedł.
Położyłam się na łóżko, wciąż niedowierzając. Byłam z siebie dumna, że odmówiłam. Wiem, jak by się to wszystko potoczyło.
Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz