czwartek, 9 kwietnia 2015

"Blazar-kwazar, który jest zwartym radioźródłem, w zakresie optycznym i podczerwonym ma widmo strome oraz polaryzację liniową (3-20 %),
wykazuje nieregularne zmiany jasności oraz kierunku i stopnia polaryzacji w skali dni,
we wszystkich zakresach widma. W widmie blazara mogą występować silne linie emisyjne i absorpycjne.

Bolid-meteor znacznych rozmiarów, jasnością przewyższający planetę Wenus.

Brakująca masa-hipotetyczna masa, która według niektórych uczonych może istnieć w przestrzeni kosmicznej i dzięki
której Wszechświat ma gęstość krytyczną, czyli wartość omega równą 1. Masy tej musiałoby być 10 razy więcej niż udało się do tej pory wykryć."

Już od samego rana powtarzałam kilka podstawowych pojęć. Nic prawie nie spałam, co znacząco widać po moich ogromnych sińcach pod oczami.
-Idziesz tam aby zachwycić ich swoją wiedzą a nie wyglądem-Powiedziałam, przyglądając się sobie.
Ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy. Była to biała koszula i czarna ołówkowa spódnica do kolan. Zbiegłam po schodach do kuchni aby szybko zjeść
przygotowane przez mamę śniadanie.
-Skarbie, nie chcę cię stresować, ale nie wyglądasz zdrowo. Spałaś coś w ogóle?-Pogłaskała mnie po głowie.
Zostawiłam to pytanie bez odpowiedzi, udając, że nie usłyszałam. Mama wywróciła tylko oczami. Jadłam owsiankę, nerwowo zerkając na zegarek.
Nikt by chyba nie przeżył spóźnienia się na swoją jedyną, życiową szansę.
-Trzymam kciuki Moonie!-Krzyknął mój brat- Brad gdy już wychodziłam.
Wzięłam swojego ipoda aby choć trochę się rozluźnić. W tej samej chwili poczułam mocny ból w okolicach kości guzicznej.
-Uważaj jak łazisz-Powiedział rozgniewany nieznajomy, który przyczynił się do zderzenia.
Zdążyłam szybko wstać i jeszcze spojrzeć co to za bezczelny prostak zanim odszedł. Był to jednak znajomy z wcześniejszej szkoły. Dla niego
prawdopodobnie była to już 5 szkoła. Każdy nauczyciel miał z nim wiele problemów. Co się dziwić, chamstwo w jego oczach od razu go zdradza.

-Witaj panienko Moon Lunch-Przywitał mnie jeden z profesorów.
Usiadłam w ławce przed biurkiem, czekając na pytania. Starałam się opanować moje trzęsące nogi, lecz w żaden sposób nie mogłam się uspokoić.
-Dobrze więc, na początek dostaniesz ode mnie kilka pojęć, które musisz wyjaśnić. To proste, dasz sobie rade-Uśmiechnął się prof.Saltzman.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić:
cefeida- typ gwiazd zmiennych, w których zmiany jasności następują w wyniku okresowych pulsacji gwiazdy.
chromosferyczny rozbłysk-Jeden z elementów aktywności Słońca; rozbłyski chromosferyczne zachodzą w chromosferze i
polegają na gwałtownym (w ciągu kilku minut) pojaśnieniu relatywnie małego obszaru (mniej niż 0,1% powierzchni Słońca).
druga zasada termodynamiki-Prawo fizyczne sformułowane w XIX wieku, które mówi, że każdy izolowany układ staje się wraz z upływem czasu coraz
bardziej nieuporządkowany.
Dylatacja czasu-wydłużenie czasu, efekt opóźnienia zegara będącego w ruchu w stosunku do zegara spoczywającego w układzie inercjalnym.
dysk protoplanetarny- Pyły i gazy znajdujące się wokół młodej gwiazdy, tworzące pewnego rodzaju dysk.
ekliptyczne współrzędne-Układ współrzędnych astronomicznych, w którym płaszczyzną podstawową jest płaszczyzna ekliptyki, a
kierunkiem podstawowym - kierunek ku punktowi Barana.

Skończyłam mówić. Dostałam drugi zestaw. Były to zadania z termodynamiki. To akurat nigdy nie sprawiało mi problemu, było to na prawdę proste.
Usłyszawszy, że to już wszystko wyszłam z klasy. Byłam nawet zadowolona, czułam się lżej. Od razu pojechałam do domu. Na samym wejściu
powitała mnie cała rodzina. Zjadłam szybko obiad, przebrałam się i pobiegłam do Tommy'ego.
-Dzień dobry, jest Tommy?-Spytałam, gdy w drzwiach pojawiła się pani Smith.
-Wyszedł właśnie przed chwilą-Uśmiechnęła się i zamknęła drzwi.
Dobrze wiedziałam gdzie go szukać. Weszłam po drabince na jedno z najwyższych drzew w ogrodzie rodziców Tommy'ego, na którym znajdował się domek na drzewie.
-Hej Tommy, jak ci poszło?
-Hej, wiesz, chyba całkiem nieźle-Wyszczerzył się po czym dał mi jabłko.
Ten domek to było całe moje dzieciństwo. Każdą chwilę spędzałam tu z Tommy'm. Udawaliśmy kosmonautów, którzy właśnie wylądowali na księżycu.
Cała ta fascynacja astronomią wzięła się od naszych ojców, którzy również byli nią zaciekawieni. Stąd wzięło się moje imię.
Tata bez zastanowienia, ani zgody mamy nazwał mnie Moon, bo wiedział, że jak on będę się interesować wszystkim pozaziemskim. Miał rację.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bohaterów pozostawiam Waszej wyobraźni:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz