piątek, 8 maja 2015

Od imprezy minął tydzień. Moi rodzice dość łagodnie zareagowali na wieść co robiłam tamtego wieczora. Oczywiście miałam rozmowę, o tym jak
bardzo się bali,ale również jak bardzo mi ufają.
Co do Justina...Od imprezy ani razu się nie widzieliśmy, nawet nie wiem co u niego, czy żyje i kiedy ma zamiar zjawić się na kolejnych korepetycjach.
Stwierdziłam, że poczekam. Muszę przyznać, kilka razy zastanawiałam się nad odwiedzinami, ale z drugiej strony, my się nie lubimy, nie powinnam się o niego
martwić. Dziecinada, wiem.

-To niemożliwe jak te weekendy szybko mijają-Powiedziałam do siebie, wstając z łóżka.
Poszłam do łazienki, aby nie wystraszyć nikogo w szkole. Nałożyłam trochę korektora pod oczy po czym musnęłam policzki brzoskwiniowym różem.
Wyglądałam na wypoczętą i wyspaną, choć wcale się tak nie czułam. Uczyłam się praktycznie całą noc.
Zeszłam do kuchni; wzięłam musli i mleko, aby zrobić sobie szybki posiłek. Nikogo w domu już nie było. Wychodząc, zabrałam ze sobą karmelowe cappuccino.
Gdy tylko otworzyłam frontowe drzwi poczułam ciepłe promienie słoneczne, które jednocześnie trochę mnie oślepiały. Przyzwyczajenie się do
tak mocnego światła zajęło mi zaledwie chwilę. Pierwsze co ujrzałam to czerwone BMW M3, które należało do samego Justina. Bardziej jednak zdziwił
mnie jego widok niż samochodu. Podeszłam niepewnie do chłopaka.
-Witaj piękna-Powiedział, po czym ujął moją rękę i pocałował.
Zrobił tą swoją idealną minę podrywacza.
-Cześć-Odpowiedziałam dość ostro i zabrałam rękę.
-Wiem, co sobie myślisz, ale proszę, daj mi wyjaśnić.
-A więc słucham-Złożyłam ręce na swojej talii i z lekceważeniem czekałam na wyjaśnienia.
-Ale nie tutaj i nie teraz-Dokończył, rozglądając się.
Uniosłam brew w lekkim zakłopotaniu.
-Odwiozę cię teraz do szkoły, później jednak mam zamiar zabrać cię na kolację, pasuje?-Patrzył się na mnie, oczekując odpowiedniej dla niego odpowiedzi.
-Dzięki, pojadę autobusem, co do reszty, zastanowię się-Ominęłam samochód Justina, po czym bez pożegnania poszłam w stronę autobusu.

11:30...
11:35...
Minuty mijały, a ja w wielkim stresie starałam się wygrzebać najważniejsze informację z zakamarków mojego mózgu.
12:00
-Oddajemy sprawdziany! Mam nadzieję, że był dla was za trudny i nic nie zaznaczyliście. Miałbym mniej do sprawdzania-"Pocieszył" nas Pan Jack.
Zdążyłam wszystko napisać, byłam zadowolona. Cały stres powoli opuszczał moje ciało, a na jego miejsce wkraczał spokój. Była to ostatnia lekcja, więc
postanowiłam wrócić do domu. Zadecydowałam, że spacer na pewno jeszcze bardziej mnie odpręży. Idąc, myślałam o wszystkich sprawach z ubiegłego tygodnia.
Dość sporo się działo. W czasie gdy nie musiałam widywać się z Justinem, wybieraliśmy się z Tommym na krótkie wyprawy. Siedzieliśmy po nocach na tarasie i
obserwowaliśmy gwiazdy. On zawsze wie, jak poprawić mi humor.
Droga do domu zeszła mi około godzinę. Wchodząc do domu, od razu poczułam zapach indyka i koperku.
-Te danie potrafi robić tylko jedna osoba..-Pomyślałam, po czym szybko pobiegłam do kuchni.
-Babcia!-Krzyknęłam.
-Witaj słońce!-Przyciągnęła mnie do siebie i mocno uściskała.
W tej samej chwili zadzwonił mój telefon. Justin. Zlekceważyłam to.
-Tak dawno Cię nie widziałam, jak zdrowie?-Byłam bardzo szczęśliwa.
Babcia nie zdążyła nawet odpowiedzieć, gdyż Justin nie dawał za wygraną. Wywróciłam oczami, po czym przeprosiłam i wyszłam z myślą, że zajmie tylko
chwile.
-Co chcesz?!-Odburknęłam.
-Jak z tą kolacją?
-Nie mogę, nie mam czasu dzisiaj i pewnie jutro też-Odpowiedziałam w dość bezczelnym stylu.
-Możesz otworzyć na chwile okno?
-Co..-Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż przerwało mi pukanie w szybę.
Szybko się odwróciłam i moim oczom ukazał się pan niecierpliwy.
-Co ty tu do cholery robisz?!-Wykrzyknęłam, otworzywszy okno.
-Przepraszam, ale ja już tak nie mogę-Powiedział kompletnie bezradny.
-Co? O co chodzi?
-Nie mogę patrzeć na to jak strasznie mnie nienawidzisz-Podszedł bliżej-Staram się z całych sił, aby zyskać twoją sympatię-Był już niebezpiecznie blisko.
-Zależy mi na tobie-Wydusił z siebie te ostatnie słowa, po czym szybko musnął moje usta.
A ja stałam jak sparaliżowana. Mój mózg nie mógł przetrawić żadnej z tych informacji.
Spojrzał jeszcze ostatni raz głęboko w moje oczy i wyszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz