Od miesiąca nie widziałam się z Justinem. Moja złość powoli malała, praktycznie była nieodczuwalna. Rany się zagoiły,a siniaki zniknęły, czułam się dobrze.
Chyba. Wszystko szło po mojej myśli; udało mi się zarobić przy dawaniu korepetycji i za kilka dni miałam wyjechać do Europy na kilka dni.
Wciąż jednak czegoś mi brakowało...a może kogoś?
-Słońce, czas wstawać!-Krzyknęła mama, pospieszając mnie na śniadanie.
Kilka promieni słońca przedostało się przez roletę i lekko drażniły moją skórę. Wstałam leniwie z łóżka, poprawiając włosy. Nałożyłam kapcie na
nogi i w tempie ślimaka zeszłam do kuchni.
-Oh, nareszcie-Wywrócił oczami tata.
Zasiadłam przy stole obok Brada ignorując pogaduszki rodziców. Zwinnie zrobiłam sobie płatki i powoli zajadałam przekąskę.
-Masz jakieś plany na dzisiaj? Nie wychodzisz z pokoju od 4 dni-Pokiwała mama z lekkim rozczarowaniem.
Odkąd Tommy znalazł sobie "przyjaciółkę" którą bardzo "lubi" nie ma czasu na spotkania ze mną, a jak już się widzimy to mówi tylko i wyłącznie o niej.
Szczerze, to uważam, że wogóle do siebie nie pasują i boję się, że owa dziewczyna go zrani, ale nie chce go zasmucać. Wydaje się być szczęśliwy.
-Nie mam ochoty nigdzie wychodzić-Rzuciłam, bez emocji. Kątem oka zauważyłam jak rodzice wymieniają się dziwnymi spojrzeniami.
-A co z korepetycjami?-Spytał z nadzieją tata.
-Widocznie są już zbędne-Wzruszyłam ramionami. Miałam dość tych wypytywań i odeszłam po prostu od stołu. Zaniosłam talerz do zlewu i bez słowa
poszłam do pokoju. Usiadłam na lóżku w bezradności. W takich chwilach żałowałam, że nie poświęciłam czasu na poznanie kogoś ciekawego, bo zdecydowanie mi się nudziło.
Zadzwoniłabym do Tommyiego, ale on pewnie jest z tą Katie. Mogłabym postarać się odnowić znajomości z sąsiadami, ale to byłoby dość dziwne i nie w moim stylu.
Podskoczyłam w górę z zaskoczenia gdy nagle telefon zaczął dzwonić.
-Tak? Halo?-Bez zwrócenia uwagi na to kto dzwonił odebrałam pełna szczęścia.
-Moon?-Odezwał się głos po drugiej stronie. Głos który wszędzie rozpoznam. Justin.
-A, to ty-Wywróciłam oczami.
-Też mi miło Cię słyszeć-W jego głosie mogłam usłyszeć nutkę sarkazmu jak i rozczarowania.
-Do rzeczy, Justin.
-Słuchaj, minął miesiąc, moglibyśmy się spotkać i porozmawiać?-Teraz jednak mówił z wielką nadzieją.
-Nie-Odpowiedziałam obojętnie.
-Proszę!-Ciągnął.
-Nie.
-Moon...
-Nie.
-Bardzo proszę! Wiem, że chcesz!-Byłam pewna, że mówił to z tym swoim obrzydliwym uśmieszkiem.
-Co? Fuuj, nie-Wywróciłam oczami.
-Wiem, że tak-Zaśmiał się, po czym dodał-Bardzo proszę.
Oczywiście, że chciałam się z nim spotkać. Bałam się tylko tej nieuniknionej niezręczności.
-Okej...-Odpowiedziałam po chwili namysłu.
-O boże Moon, tak bardzo Ci dziękuje! Będę za godzinę!- Prawie krzyczał, ze szczęścia.
-Ta, cokolwiek Bieber-Odpowiedziałam zwalczając chęć wywrócenia oczami i rozłączyłam się.
Byłam naprawdę świetną aktorką. Chciałam tego spotkania, potrzebowałam wyjaśnień. Był to również pretekst do wyjścia z domu.
Podeszłam chwiejnie do szafy. Wyciągnęłam z niej sukienkę w paski i trampki. Weszłam do łazienki, aby szybko się odświeżyć i wykonać codzienną rutynę.
Pomalowałam się jedynie tuszem i związałam włosy w wysokiego kucyka. Psiknęłam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami i wyszłam z łazienki. Zgarnęłam
czarną torebkę i spakowałam do niej najważniejsze rzeczy. Będąc już gotowa zbiegłam po schodach. Myślałam, że uda mi się po cichu opuścić dom, lecz
jednak się przeceniłam.
-Moon, czy ty właśnie wychodzisz z domu?-Spytała żartobliwie mama.
-Tak matko, opuszczam ten dom wariatów-Uśmiechnęłam się do niej, po czym pocałowałam w policzek.
Wychodząc usłyszałam tylko "baw się dobrze i wróć wcześnie". Nie chciałam, aby ktoś dowiedział się, że miałam zamiar spotkać się z Justinem więc przeszłam kilka
przecznic i wysłałam mu krótkiego smsa z informacją gdzie ma po mnie przyjechać. Byłam jednocześnie podekscytowana i zmartwiona, moje ręce zaczęły się trząść
i pocić. Nagle usłyszałam pisk opon i dokładnie wiedziałam kto był tego sprawcą.
-Cześć piękna, gotowa?
°
niedziela, 2 sierpnia 2015
sobota, 18 lipca 2015
Zaskoczył mnie.
-Co powinnam teraz zrobić?-Wyrzuciłam-Przyjść do więzienia z kwiatami i przeprosić, że jeszcze go aresztowali?
-Nie..-Nie dokończył, gdyż mu przerwałam.
-Wiem, że może nie uważałam, ale gdyby nie on to nie byłoby żadnego wypadku. To ON mnie okłamał!
-Moon, proszę, uspokój się, niedawno wyszłaś ze szpitala..-W głosie przyjaciela można było usłyszeć zmartwienie.
-Nieważne-Mruknęłam po czym znów zaczęłam zajadać lody.
Około godziny 17 wróciłam do domu ze spotkania. Cały czas byłam wściekła na Justina. Zachował się jak idiota kłamiąc w takich sprawach.
Nawet nie wiem po co mu to było. Nie sądziłam, że istnieją na świecie tacy głupi ludzie.
-Już jestem!-Krzyknęłam wchodząc do domu.
-Na stole w kuchni leżą tabletki, które musisz wziąć kochanie!-Odpowiedziała mi mama.
Wywróciłam oczami i poszłam do kuchni.Wzięłam lekarstwo i popiłam wodą. Zniesmaczona skierowałam się do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i wzięłam swojego laptopa. Uzupełniłam swojego bloga nowymi postami o najnowszych zjawiskach astronomicznych i wyłączyłam
sprzęt. Z nudów postanowiłam wziąć długą i odprężającą kąpiel. Nalałam gorącej wody i wrzuciłam zapachowe mydełko w kształcie babeczki.
Zapach czekolady i malin rozniósł się w powietrzu. Z ulgą weszłam do wanny i zanurzyłam się po samą szyję. Wychodząc owinęłam ciało ręcznikiem.
Przetarłam ręką lustro z pary i przejrzałam się w nim uważnie. Miałam jeszcze kilka siniaków na brzuchu i lekko spuchniętą rękę. Spojrzałam
na miejsce pod żebrami gdzie miałam ślady po szwach. Moje biodro wciąż bolało, lecz wszystko było do zniesienia. Nie chciałam robić z siebie kaleki.
Wyszłam z łazienki już całkowicie ubrana od razu kierując się do łóżka.
beeep-beeep
-Halo?-Odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
-Cześć Moon, tu Justin.
-PROSZĘ NIE ROZŁĄCZAJ SIĘ!-Dodał od razu.
Wcale nie chciałam sie rozłączać, chciałam go wysłuchać, a następnie ostro powyzywać.
-Co chcesz-Spytałam z odrazą.
-Nie wiem od czego zacząć. Nie sądziłem, że to wszystko się tak potoczy.
-To oczywiste-Niegrzecznie mu przerwałam.
-Moon, proszę wysłuchaj mnie-Kontynuował-To był bardzo głupi pomysł z tym całym udawaniem i z tym pocałunkiem. Wiem, że mnie nie lubisz, ale
myślałem...właściwie nie wiem co sobie myślałem. Dzień przed twoim wypadkiem, musiałem załatwić kilka spraw. Niestety nie poszło po mojej myśli
i musiałem zlikwidować problem...-Zatrzymał się.
-Justin, do rzeczy.
-Pewien facet wisiał mi trochę pieniędzy i nie dotrzymał obietnicy. Pobiłem go, aż stracił przytomność. Uciekłem z miejsca zdarzenia, lecz i tak zostałem
posądzony. Chciałem...abyś udawała, że byłem z tobą tamtej nocy żeby prawda nie wyszła na jaw. To była najgłupsza rzecz jaką zrobiłem, okłamałem cię i chciałem
wykorzystać. Czuje się strasznie. Następnego dnia dowiedziałem się, że miałaś wypadek. Domyśliłem się, że pewnie chciałaś mnie zabić za to co ci zrobiłem.
To była moja wina i bardzo cię przeprasza... Te słowa i tak nic nie zmienią, wiem. Powinienem powiedzieć ci to prosto w oczy, ale bałem się. Bałem się, że
będziesz na mnie patrzeć z obrzydzeniem i nic nie będę mógł wydusić.
-Skończyłeś?-Byłam zirytowana i wściekła.
-Moon, proszę...-Nie zdążył nic dodać, gdyż się rozłączyłam.
Chciało mi się płakać, byłam bardzo zmęczona. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
-Co powinnam teraz zrobić?-Wyrzuciłam-Przyjść do więzienia z kwiatami i przeprosić, że jeszcze go aresztowali?
-Nie..-Nie dokończył, gdyż mu przerwałam.
-Wiem, że może nie uważałam, ale gdyby nie on to nie byłoby żadnego wypadku. To ON mnie okłamał!
-Moon, proszę, uspokój się, niedawno wyszłaś ze szpitala..-W głosie przyjaciela można było usłyszeć zmartwienie.
-Nieważne-Mruknęłam po czym znów zaczęłam zajadać lody.
Około godziny 17 wróciłam do domu ze spotkania. Cały czas byłam wściekła na Justina. Zachował się jak idiota kłamiąc w takich sprawach.
Nawet nie wiem po co mu to było. Nie sądziłam, że istnieją na świecie tacy głupi ludzie.
-Już jestem!-Krzyknęłam wchodząc do domu.
-Na stole w kuchni leżą tabletki, które musisz wziąć kochanie!-Odpowiedziała mi mama.
Wywróciłam oczami i poszłam do kuchni.Wzięłam lekarstwo i popiłam wodą. Zniesmaczona skierowałam się do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i wzięłam swojego laptopa. Uzupełniłam swojego bloga nowymi postami o najnowszych zjawiskach astronomicznych i wyłączyłam
sprzęt. Z nudów postanowiłam wziąć długą i odprężającą kąpiel. Nalałam gorącej wody i wrzuciłam zapachowe mydełko w kształcie babeczki.
Zapach czekolady i malin rozniósł się w powietrzu. Z ulgą weszłam do wanny i zanurzyłam się po samą szyję. Wychodząc owinęłam ciało ręcznikiem.
Przetarłam ręką lustro z pary i przejrzałam się w nim uważnie. Miałam jeszcze kilka siniaków na brzuchu i lekko spuchniętą rękę. Spojrzałam
na miejsce pod żebrami gdzie miałam ślady po szwach. Moje biodro wciąż bolało, lecz wszystko było do zniesienia. Nie chciałam robić z siebie kaleki.
Wyszłam z łazienki już całkowicie ubrana od razu kierując się do łóżka.
beeep-beeep
-Halo?-Odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
-Cześć Moon, tu Justin.
-PROSZĘ NIE ROZŁĄCZAJ SIĘ!-Dodał od razu.
Wcale nie chciałam sie rozłączać, chciałam go wysłuchać, a następnie ostro powyzywać.
-Co chcesz-Spytałam z odrazą.
-Nie wiem od czego zacząć. Nie sądziłem, że to wszystko się tak potoczy.
-To oczywiste-Niegrzecznie mu przerwałam.
-Moon, proszę wysłuchaj mnie-Kontynuował-To był bardzo głupi pomysł z tym całym udawaniem i z tym pocałunkiem. Wiem, że mnie nie lubisz, ale
myślałem...właściwie nie wiem co sobie myślałem. Dzień przed twoim wypadkiem, musiałem załatwić kilka spraw. Niestety nie poszło po mojej myśli
i musiałem zlikwidować problem...-Zatrzymał się.
-Justin, do rzeczy.
-Pewien facet wisiał mi trochę pieniędzy i nie dotrzymał obietnicy. Pobiłem go, aż stracił przytomność. Uciekłem z miejsca zdarzenia, lecz i tak zostałem
posądzony. Chciałem...abyś udawała, że byłem z tobą tamtej nocy żeby prawda nie wyszła na jaw. To była najgłupsza rzecz jaką zrobiłem, okłamałem cię i chciałem
wykorzystać. Czuje się strasznie. Następnego dnia dowiedziałem się, że miałaś wypadek. Domyśliłem się, że pewnie chciałaś mnie zabić za to co ci zrobiłem.
To była moja wina i bardzo cię przeprasza... Te słowa i tak nic nie zmienią, wiem. Powinienem powiedzieć ci to prosto w oczy, ale bałem się. Bałem się, że
będziesz na mnie patrzeć z obrzydzeniem i nic nie będę mógł wydusić.
-Skończyłeś?-Byłam zirytowana i wściekła.
-Moon, proszę...-Nie zdążył nic dodać, gdyż się rozłączyłam.
Chciało mi się płakać, byłam bardzo zmęczona. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
sobota, 27 czerwca 2015
"-Zorza polarna!-Krzyknęła zadowolona.
Pierwszy raz widziała to zjawisko, było to spełnienie marzeń. Odwróciła się z błyskiem w oku i wielkim uśmiechem na twarzy.
-Ciesze się, że ci się podoba-Przytulił ją mocno do siebie.
Czuła jak pod jej dotykiem napinają się wszystkie mięśnie chłopaka.
-Kocham Cię Justin-Powiedziała ze wzruszeniem w oczach.
-Ja Ciebie też aniołku-Odpowiedział po czym złączył ich usta."
-Boże!-Krzyknęłam z przerażenia.
-To tylko sen, dziewczyno!-Pocieszyłam się w duchu.
Cała zdyszana i spocona wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Za oknem było jeszcze ciemno.
-Co to miało być?!-To pytanie krążyło mi w głowie przez cały czas i nie dawało spokoju.
Byłam przerażona i obrzydzona.
-Jak ja mogłam śnić w ten sposób o Justinie?!
Weszłam pod prysznic, zrzucając wcześniej swoje ciuchy. Gorąca woda zdecydowanie mnie odprężyła.
-A może to przez ten wypadek? Musiałam nieźle się uderzyć w tą głowę-Zaśmiałam się.
Wychodząc, sięgnęłam po ręcznik i szczelnie owinęłam swoje ciało. Wytarłam ręką lustro z pary i głęboko w nie spojrzałam.
Sińce z pod oczu powoli malały, a moja skóra nabierała koloru. Związałam mokre włosy w wysoki koczek i wyszłam z łazienki.
Położyłam się wygodnie w łóżku, poprawiając przy tym poduszkę. Przykryłam się kocykiem i próbowałam zasnąć. Na złość byłam na tyle
pobudzona, aby nie zamknąć ani na chwilę oczu. Sięgnęłam ręką laptopa i sprawdziłam wszystkie portale. Zaczynając od poczty kończąc na
facebooku. Nic jednak nie było godne uwagi więc odłożyłam sprzęt na miejsce. Położyłam się na plecach i nagle ogarnęło mnie wielkie zmęczenie.
Dziękowałam sobie w duchu, zrelaksowałam się i odpłynęłam.
-Moonie, słoneczko, wstałaś?-Usłyszałam zatroskany głos mamy.
Krzyknęłam tylko 'już wstaje" i leniwie zwlekłam się z łóżka. Spojrzałam mimowlnie w okno i zauważyłam, że jest świetna pogoda.
Zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam do kuchni. Na dole czekało już na mnie pożywne śniadanie.
-Brad zrobił naleśniki-Uśmiechnęła się mama.
Podeszłam do brata i go uściskałam. Śniadanie było bardzo dobre. Nic dziwnego skoro robił je urodzony kucharz.
-Smakowało?-Spytał.
Pokiwałam głową.
-Jak się czujesz? Tommy pytał o ciebie. Chce, żebyś go odwiedziła-Poinformowała mnie mama.
-Ubieram się i już do niego lecę- Zaśmiałam się.
Pobiegłam do pokoju. Otworzyłam szafkę, zastanawiając się co na siebie włożyć. Wybrałam czarne legginsy i koszule w kratę.
Z gotowy strojem udałam się do łazienki. Lekko się pomalowałam i uczesałam włosy w kucyka. Rozprowadziłam moje ulubione perfumy na całym ciele
i byłam już gotowa do wyjścia.
-Cześć Moonie-Pomachał mi przyjaciel.
-Cześć, przyniosłam ci lody.
Podałam Tommy'emu kubeczek i usiadłam obok.
-Jak się czujesz?
-Lepiej...chyba.
Lekko się skrzywiłam na wspomnienie tych wielkich igieł, które znów wbijaliby mi w skórę gdyby tak nie było.
-Mam tu dla ciebie twój dyplom i nagrodę-Przyjaciel wręczył mi dokumenty.
-Słuchaj, przemyślałam wczoraj wiele spraw i chcę jednak cię wysłuchać.
-Ale...no okej-Zawahał się.
-Justin, kiedy leżałaś w szpitalu, cały czas cię odwiedzał. Włamywał się do ciebie na chwilę tylko po to aby zobaczyć twoją
twarz po czym ochrona wyciągała go z pomieszczenia i wzywała policje. Tak było codziennie przez 6 dni. Kiedy dnia, którego się obudziłaś
chciał wejść, aresztowali go. Czuł się wszystkiemu winny i wiedział, że jest. Bał się, że się nie obudzisz, sprawdzał twój stan. Pierwszy raz chyba mu
na czymś zależało...
Pierwszy raz widziała to zjawisko, było to spełnienie marzeń. Odwróciła się z błyskiem w oku i wielkim uśmiechem na twarzy.
-Ciesze się, że ci się podoba-Przytulił ją mocno do siebie.
Czuła jak pod jej dotykiem napinają się wszystkie mięśnie chłopaka.
-Kocham Cię Justin-Powiedziała ze wzruszeniem w oczach.
-Ja Ciebie też aniołku-Odpowiedział po czym złączył ich usta."
-Boże!-Krzyknęłam z przerażenia.
-To tylko sen, dziewczyno!-Pocieszyłam się w duchu.
Cała zdyszana i spocona wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Za oknem było jeszcze ciemno.
-Co to miało być?!-To pytanie krążyło mi w głowie przez cały czas i nie dawało spokoju.
Byłam przerażona i obrzydzona.
-Jak ja mogłam śnić w ten sposób o Justinie?!
Weszłam pod prysznic, zrzucając wcześniej swoje ciuchy. Gorąca woda zdecydowanie mnie odprężyła.
-A może to przez ten wypadek? Musiałam nieźle się uderzyć w tą głowę-Zaśmiałam się.
Wychodząc, sięgnęłam po ręcznik i szczelnie owinęłam swoje ciało. Wytarłam ręką lustro z pary i głęboko w nie spojrzałam.
Sińce z pod oczu powoli malały, a moja skóra nabierała koloru. Związałam mokre włosy w wysoki koczek i wyszłam z łazienki.
Położyłam się wygodnie w łóżku, poprawiając przy tym poduszkę. Przykryłam się kocykiem i próbowałam zasnąć. Na złość byłam na tyle
pobudzona, aby nie zamknąć ani na chwilę oczu. Sięgnęłam ręką laptopa i sprawdziłam wszystkie portale. Zaczynając od poczty kończąc na
facebooku. Nic jednak nie było godne uwagi więc odłożyłam sprzęt na miejsce. Położyłam się na plecach i nagle ogarnęło mnie wielkie zmęczenie.
Dziękowałam sobie w duchu, zrelaksowałam się i odpłynęłam.
-Moonie, słoneczko, wstałaś?-Usłyszałam zatroskany głos mamy.
Krzyknęłam tylko 'już wstaje" i leniwie zwlekłam się z łóżka. Spojrzałam mimowlnie w okno i zauważyłam, że jest świetna pogoda.
Zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam do kuchni. Na dole czekało już na mnie pożywne śniadanie.
-Brad zrobił naleśniki-Uśmiechnęła się mama.
Podeszłam do brata i go uściskałam. Śniadanie było bardzo dobre. Nic dziwnego skoro robił je urodzony kucharz.
-Smakowało?-Spytał.
Pokiwałam głową.
-Jak się czujesz? Tommy pytał o ciebie. Chce, żebyś go odwiedziła-Poinformowała mnie mama.
-Ubieram się i już do niego lecę- Zaśmiałam się.
Pobiegłam do pokoju. Otworzyłam szafkę, zastanawiając się co na siebie włożyć. Wybrałam czarne legginsy i koszule w kratę.
Z gotowy strojem udałam się do łazienki. Lekko się pomalowałam i uczesałam włosy w kucyka. Rozprowadziłam moje ulubione perfumy na całym ciele
i byłam już gotowa do wyjścia.
-Cześć Moonie-Pomachał mi przyjaciel.
-Cześć, przyniosłam ci lody.
Podałam Tommy'emu kubeczek i usiadłam obok.
-Jak się czujesz?
-Lepiej...chyba.
Lekko się skrzywiłam na wspomnienie tych wielkich igieł, które znów wbijaliby mi w skórę gdyby tak nie było.
-Mam tu dla ciebie twój dyplom i nagrodę-Przyjaciel wręczył mi dokumenty.
-Słuchaj, przemyślałam wczoraj wiele spraw i chcę jednak cię wysłuchać.
-Ale...no okej-Zawahał się.
-Justin, kiedy leżałaś w szpitalu, cały czas cię odwiedzał. Włamywał się do ciebie na chwilę tylko po to aby zobaczyć twoją
twarz po czym ochrona wyciągała go z pomieszczenia i wzywała policje. Tak było codziennie przez 6 dni. Kiedy dnia, którego się obudziłaś
chciał wejść, aresztowali go. Czuł się wszystkiemu winny i wiedział, że jest. Bał się, że się nie obudzisz, sprawdzał twój stan. Pierwszy raz chyba mu
na czymś zależało...
czwartek, 25 czerwca 2015
Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Jasne światło raziło mnie po oczach. Podniosłam lekko głowę aby zobaczyć gdzie jestem. Całe pomieszczenie było
wypełnione kwiatami i balonami.
-Jednak nie umarłam!-Pocieszyłam się w duchu.
Rozejrzałam się bardziej po sali. Na szafce obok łóżka leżała kolorowa kartka z napisem "wracaj do zdrowia" a obok list. Wzięłam go do ręki i zaczęłam
powoli otwierać.
'Jest 29 czerwca.."
-O cholera, nie było mnie na zakończeniu!-Zaczęłam lekko panikować.
"...nie wiem skąd moja pewność, że akurat dzisiaj to przeczytasz. Pewnie dlatego, że mam wielką nadzieję, że tak się stanie. Nie było cię na rozdaniu dyplomów.
Okazało się, że byłaś najlepszą uczennicą i dostałaś wyróżnienie. Nie zdziwiłem się, zasłużyłaś. Wszyscy w szkole życzą ci powrotu do zdrowia. Proszę, zadzwoń jak
będziesz na siłach. Tommy"
To było bardzo miłe z jego strony. Uśmiechnęłam się po czym znów poczułam mocny ucisk w okolicach kręgosłupa. Z braku sił postanowiłam się na chwilę zdrzemnąć.
Z całego wypadku pamiętałam wszystko do czasu samego zderzenia. Pamiętałam jaka byłam wściekła na Justina, po tym jak chciał mnie wykorzystać. Pamiętam
jak z wszystkich sił próbowałam opanować samochód. Tyle. Domyśliłam się, że było ze mną ciężko, skoro przez tyle dni byłam nieprzytomna. Nie chciałam
jednak na razie zaprzątać sobie tym głowy.
Usłyszałam ciche wdychanie. Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam moją mamę.
-Córcia!-Krzyknęła, na co lekko się skrzywiłam, po czym delikatnie mnie uściskała.
Widziałam łzy i zmęczenie w jej oczach.
-Kochanie, jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś coś cię boli?!- Powiedziała z pełną troską.
-Wszystko okej.
Zmusiłam się na pocieszający uśmiech. Wciąż byłam zmęczona, a ból nie dawał za wygraną. Po chwili do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
-Jak się czujesz?-Spytał doktor, którego wcześniej nie zauważyłam.
-Jestem zmęczona-Wydusiłam.
-Nic dziwnego. Straciłaś dużo krwi. Większość obrażeń była w okolicach twojej głowy. Najbardziej ucierpiał kręgosłup, dlatego normą jest to, że może
cię on pobolewać. Zrobiliśmy ci operację, na razie wszystko jest w porządku. Powinnaś teraz wiele odpoczywać. Cieszymy się, że wróciłaś do żywych!
Murphy był jedynym przyjaznym doktorem jakiego znałam. Miał spore poczucie humoru (czego się dowiedziałam w ciągu tygodnia leżenia w szpitalu).
Dziś był dzień wypisu. Z rana musiałam jeszcze zrobić kilka badań i byłam wolna. Cieszyłam się jak nigdy, choć sam pobyt nie był najgorszą rzeczą jaka mnie
spotkała. Dało się przyzwyczaić.
-Gotowa?-Spytał tata biorąc moje bagaże.
W odpowiedzi skinęłam tylko głową.
Widząc w szybie swoje odbicie zauważyłam moje ogromne wory pod oczami i szarą cerę. Wjeżdżając na parking poczułam dziwne uczucie w brzuchu.
Sama nie byłam pewna z jakiego powodu. Wzięłam swoją torebkę i poszłam od razu do pokoju. Położyłam się powoli na łóżku.
-Tutaj masz resztę swoich rzeczy. Jak będziesz czegoś potrzebować to krzycz-Mrugnęła do mnie mama i wyszła.
Wzięłam swojego laptopa, po czym go włączyłam i zalogowałam się na facebooka. Były tam głównie wiadomości od najbliższych znajomych, życzących mi powrotu do
zdrowia. Nie miałam siły aby im wszystkim na razie odpisać. Wylogowałam się i usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę-Zachęciłam.
-Cześć, przeszkadzam?
Był to Tommy. Nic nie odpowiedziałam tylko lekko się do niego przytuliłam.
-Jak się czujesz?
W jego oczach widziałam lekkie zdenerwowanie i troskę.
-Już lepiej, choć wciąż mam zawroty głowy.
Usiedliśmy razem na łóżku i zaczęliśmy rozmowę. O szkole. O znajomych.
-Dzwonił do mnie Justin...-Wypalił Tommy.
-...nie wiem nawet skąd miał mój numer.
Chłopak wydawał się na bardzo zdenerwowanego, więc postanowiłam przemówić.
-Słuchaj, cokolwiek od ciebie chciał, aktualnie mam to gdzieś i wolałabym nie mówić o nim.
Wstałam podnosząc rolety i poprawiając firankę. Dbałam o każdy szczegół.
-Przepraszam...-Powiedział z rozczarowaniem.
-Nic się nie stało. Może obejrzymy jakiś film?
Zmiana tematu była najlepszą opcją aby wyjść z tej niezręcznej sytuacji.
Po 15 minutach wybierania, włączyliśmy "Jupiter Intronizacja".
Nawet nie wiem kiedy przysnęłam.
wypełnione kwiatami i balonami.
-Jednak nie umarłam!-Pocieszyłam się w duchu.
Rozejrzałam się bardziej po sali. Na szafce obok łóżka leżała kolorowa kartka z napisem "wracaj do zdrowia" a obok list. Wzięłam go do ręki i zaczęłam
powoli otwierać.
'Jest 29 czerwca.."
-O cholera, nie było mnie na zakończeniu!-Zaczęłam lekko panikować.
"...nie wiem skąd moja pewność, że akurat dzisiaj to przeczytasz. Pewnie dlatego, że mam wielką nadzieję, że tak się stanie. Nie było cię na rozdaniu dyplomów.
Okazało się, że byłaś najlepszą uczennicą i dostałaś wyróżnienie. Nie zdziwiłem się, zasłużyłaś. Wszyscy w szkole życzą ci powrotu do zdrowia. Proszę, zadzwoń jak
będziesz na siłach. Tommy"
To było bardzo miłe z jego strony. Uśmiechnęłam się po czym znów poczułam mocny ucisk w okolicach kręgosłupa. Z braku sił postanowiłam się na chwilę zdrzemnąć.
Z całego wypadku pamiętałam wszystko do czasu samego zderzenia. Pamiętałam jaka byłam wściekła na Justina, po tym jak chciał mnie wykorzystać. Pamiętam
jak z wszystkich sił próbowałam opanować samochód. Tyle. Domyśliłam się, że było ze mną ciężko, skoro przez tyle dni byłam nieprzytomna. Nie chciałam
jednak na razie zaprzątać sobie tym głowy.
Usłyszałam ciche wdychanie. Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam moją mamę.
-Córcia!-Krzyknęła, na co lekko się skrzywiłam, po czym delikatnie mnie uściskała.
Widziałam łzy i zmęczenie w jej oczach.
-Kochanie, jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś coś cię boli?!- Powiedziała z pełną troską.
-Wszystko okej.
Zmusiłam się na pocieszający uśmiech. Wciąż byłam zmęczona, a ból nie dawał za wygraną. Po chwili do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
-Jak się czujesz?-Spytał doktor, którego wcześniej nie zauważyłam.
-Jestem zmęczona-Wydusiłam.
-Nic dziwnego. Straciłaś dużo krwi. Większość obrażeń była w okolicach twojej głowy. Najbardziej ucierpiał kręgosłup, dlatego normą jest to, że może
cię on pobolewać. Zrobiliśmy ci operację, na razie wszystko jest w porządku. Powinnaś teraz wiele odpoczywać. Cieszymy się, że wróciłaś do żywych!
Murphy był jedynym przyjaznym doktorem jakiego znałam. Miał spore poczucie humoru (czego się dowiedziałam w ciągu tygodnia leżenia w szpitalu).
Dziś był dzień wypisu. Z rana musiałam jeszcze zrobić kilka badań i byłam wolna. Cieszyłam się jak nigdy, choć sam pobyt nie był najgorszą rzeczą jaka mnie
spotkała. Dało się przyzwyczaić.
-Gotowa?-Spytał tata biorąc moje bagaże.
W odpowiedzi skinęłam tylko głową.
Widząc w szybie swoje odbicie zauważyłam moje ogromne wory pod oczami i szarą cerę. Wjeżdżając na parking poczułam dziwne uczucie w brzuchu.
Sama nie byłam pewna z jakiego powodu. Wzięłam swoją torebkę i poszłam od razu do pokoju. Położyłam się powoli na łóżku.
-Tutaj masz resztę swoich rzeczy. Jak będziesz czegoś potrzebować to krzycz-Mrugnęła do mnie mama i wyszła.
Wzięłam swojego laptopa, po czym go włączyłam i zalogowałam się na facebooka. Były tam głównie wiadomości od najbliższych znajomych, życzących mi powrotu do
zdrowia. Nie miałam siły aby im wszystkim na razie odpisać. Wylogowałam się i usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę-Zachęciłam.
-Cześć, przeszkadzam?
Był to Tommy. Nic nie odpowiedziałam tylko lekko się do niego przytuliłam.
-Jak się czujesz?
W jego oczach widziałam lekkie zdenerwowanie i troskę.
-Już lepiej, choć wciąż mam zawroty głowy.
Usiedliśmy razem na łóżku i zaczęliśmy rozmowę. O szkole. O znajomych.
-Dzwonił do mnie Justin...-Wypalił Tommy.
-...nie wiem nawet skąd miał mój numer.
Chłopak wydawał się na bardzo zdenerwowanego, więc postanowiłam przemówić.
-Słuchaj, cokolwiek od ciebie chciał, aktualnie mam to gdzieś i wolałabym nie mówić o nim.
Wstałam podnosząc rolety i poprawiając firankę. Dbałam o każdy szczegół.
-Przepraszam...-Powiedział z rozczarowaniem.
-Nic się nie stało. Może obejrzymy jakiś film?
Zmiana tematu była najlepszą opcją aby wyjść z tej niezręcznej sytuacji.
Po 15 minutach wybierania, włączyliśmy "Jupiter Intronizacja".
Nawet nie wiem kiedy przysnęłam.
środa, 24 czerwca 2015
Zbiegłam na dół, aby pomóc babci w sprzątaniu. Moje nogi lekko się uginały, w głowie miałam mętlik.
-Już jestem-Powiedziałam od razu po wejściu do kuchni.
-O, świetnie-Zawahała się babcia, po czym dodała-Coś się stało? Jesteś blada.
Delikatnie poprawiła moje włosy. Poczułam wielką gulę w gardle. Rzuciłam tylko szybkie "daj mi jeszcze minutkę" i pobiegłam
do swojego pokoju. Zadzwoniłam do Justina.
-Halo?
-Co to miało do jasnego Syriusza znaczyć?!
-Uwielbiam jak używasz tych swoich astronomicznych zwrotów-Powiedział, a ja tylko wykręciłam oczami.
-Nie żartuj sobie, co ci odbiło?!
-Myślałem, że dasz się nabrać...
Zamilkł.
-Justin, gadaj co to miało być!-Wydarłam się do słuchawki.
Faktycznie, byłam strasznie wściekła. Nie lubiłam go nawet tak bardzo żeby spotkać się z nim na mieście, a co dopiero się całować.
Miałam dziwne odruchy wymiotne.
-Dobra, to był podstęp.
-Domyśliłam się.
Moje odpowiedzi był przesiąknięte frustracją i gniewem.
-Mam problemy. Poważne.
-O czyli chciałeś udać wielkie uczucie, żebym ci w nich pomogła?!
Myślałam, że moja głowa eksploduje. Wiedziałam, że Justin jest obrzydliwie fałszywym dupkiem, ale czegoś takiego się nie spodziewałam.
-Ja cię przepraszam...
Rozłączyłam się. Byłam tak wściekła, że zaczęłam niszczyć wszystko dookoła. Zbiegłam po schodach do salonu.
-Kochanie, co się stało?-Spytała babcia z wyraźnym zmartwieniem.
Sięgnęłam tylko po kluczyki i nic nie mówiąc wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu. Miałam już ruszać, gdy do auta podbiegła moja mama.
-Dziecko, co ty robisz?!- Miała zaskoczony wyraz twarzy.
-Muszę coś zrobić, mamo, nic mi nie będzie, zaraz wracam.
Zignorowałam jej dalsze próby zatrzymania mnie i wyjechałam z podjazdu. Z piskiem opon ruszyłam w stronę domu Justina.
Ze złowieszczym uśmieszkiem wyobrażałam sobie właśnie jego, kulącego się z bólu po wyjątkowo mocnym prawym sierpowym.
Mijałam już Wall Street, gdy nagle zza rogu wyjechał mi czarny land rover. Za wszelką cenę usiłowałam zahamować na czas, lecz było już
za późno. Ostatnie co pamiętam to dźwięk jego głosu.
-Już jestem-Powiedziałam od razu po wejściu do kuchni.
-O, świetnie-Zawahała się babcia, po czym dodała-Coś się stało? Jesteś blada.
Delikatnie poprawiła moje włosy. Poczułam wielką gulę w gardle. Rzuciłam tylko szybkie "daj mi jeszcze minutkę" i pobiegłam
do swojego pokoju. Zadzwoniłam do Justina.
-Halo?
-Co to miało do jasnego Syriusza znaczyć?!
-Uwielbiam jak używasz tych swoich astronomicznych zwrotów-Powiedział, a ja tylko wykręciłam oczami.
-Nie żartuj sobie, co ci odbiło?!
-Myślałem, że dasz się nabrać...
Zamilkł.
-Justin, gadaj co to miało być!-Wydarłam się do słuchawki.
Faktycznie, byłam strasznie wściekła. Nie lubiłam go nawet tak bardzo żeby spotkać się z nim na mieście, a co dopiero się całować.
Miałam dziwne odruchy wymiotne.
-Dobra, to był podstęp.
-Domyśliłam się.
Moje odpowiedzi był przesiąknięte frustracją i gniewem.
-Mam problemy. Poważne.
-O czyli chciałeś udać wielkie uczucie, żebym ci w nich pomogła?!
Myślałam, że moja głowa eksploduje. Wiedziałam, że Justin jest obrzydliwie fałszywym dupkiem, ale czegoś takiego się nie spodziewałam.
-Ja cię przepraszam...
Rozłączyłam się. Byłam tak wściekła, że zaczęłam niszczyć wszystko dookoła. Zbiegłam po schodach do salonu.
-Kochanie, co się stało?-Spytała babcia z wyraźnym zmartwieniem.
Sięgnęłam tylko po kluczyki i nic nie mówiąc wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu. Miałam już ruszać, gdy do auta podbiegła moja mama.
-Dziecko, co ty robisz?!- Miała zaskoczony wyraz twarzy.
-Muszę coś zrobić, mamo, nic mi nie będzie, zaraz wracam.
Zignorowałam jej dalsze próby zatrzymania mnie i wyjechałam z podjazdu. Z piskiem opon ruszyłam w stronę domu Justina.
Ze złowieszczym uśmieszkiem wyobrażałam sobie właśnie jego, kulącego się z bólu po wyjątkowo mocnym prawym sierpowym.
Mijałam już Wall Street, gdy nagle zza rogu wyjechał mi czarny land rover. Za wszelką cenę usiłowałam zahamować na czas, lecz było już
za późno. Ostatnie co pamiętam to dźwięk jego głosu.
piątek, 8 maja 2015
Od imprezy minął tydzień. Moi rodzice dość łagodnie zareagowali na wieść co robiłam tamtego wieczora. Oczywiście miałam rozmowę, o tym jak
bardzo się bali,ale również jak bardzo mi ufają.
Co do Justina...Od imprezy ani razu się nie widzieliśmy, nawet nie wiem co u niego, czy żyje i kiedy ma zamiar zjawić się na kolejnych korepetycjach.
Stwierdziłam, że poczekam. Muszę przyznać, kilka razy zastanawiałam się nad odwiedzinami, ale z drugiej strony, my się nie lubimy, nie powinnam się o niego
martwić. Dziecinada, wiem.
-To niemożliwe jak te weekendy szybko mijają-Powiedziałam do siebie, wstając z łóżka.
Poszłam do łazienki, aby nie wystraszyć nikogo w szkole. Nałożyłam trochę korektora pod oczy po czym musnęłam policzki brzoskwiniowym różem.
Wyglądałam na wypoczętą i wyspaną, choć wcale się tak nie czułam. Uczyłam się praktycznie całą noc.
Zeszłam do kuchni; wzięłam musli i mleko, aby zrobić sobie szybki posiłek. Nikogo w domu już nie było. Wychodząc, zabrałam ze sobą karmelowe cappuccino.
Gdy tylko otworzyłam frontowe drzwi poczułam ciepłe promienie słoneczne, które jednocześnie trochę mnie oślepiały. Przyzwyczajenie się do
tak mocnego światła zajęło mi zaledwie chwilę. Pierwsze co ujrzałam to czerwone BMW M3, które należało do samego Justina. Bardziej jednak zdziwił
mnie jego widok niż samochodu. Podeszłam niepewnie do chłopaka.
-Witaj piękna-Powiedział, po czym ujął moją rękę i pocałował.
Zrobił tą swoją idealną minę podrywacza.
-Cześć-Odpowiedziałam dość ostro i zabrałam rękę.
-Wiem, co sobie myślisz, ale proszę, daj mi wyjaśnić.
-A więc słucham-Złożyłam ręce na swojej talii i z lekceważeniem czekałam na wyjaśnienia.
-Ale nie tutaj i nie teraz-Dokończył, rozglądając się.
Uniosłam brew w lekkim zakłopotaniu.
-Odwiozę cię teraz do szkoły, później jednak mam zamiar zabrać cię na kolację, pasuje?-Patrzył się na mnie, oczekując odpowiedniej dla niego odpowiedzi.
-Dzięki, pojadę autobusem, co do reszty, zastanowię się-Ominęłam samochód Justina, po czym bez pożegnania poszłam w stronę autobusu.
11:30...
11:35...
Minuty mijały, a ja w wielkim stresie starałam się wygrzebać najważniejsze informację z zakamarków mojego mózgu.
12:00
-Oddajemy sprawdziany! Mam nadzieję, że był dla was za trudny i nic nie zaznaczyliście. Miałbym mniej do sprawdzania-"Pocieszył" nas Pan Jack.
Zdążyłam wszystko napisać, byłam zadowolona. Cały stres powoli opuszczał moje ciało, a na jego miejsce wkraczał spokój. Była to ostatnia lekcja, więc
postanowiłam wrócić do domu. Zadecydowałam, że spacer na pewno jeszcze bardziej mnie odpręży. Idąc, myślałam o wszystkich sprawach z ubiegłego tygodnia.
Dość sporo się działo. W czasie gdy nie musiałam widywać się z Justinem, wybieraliśmy się z Tommym na krótkie wyprawy. Siedzieliśmy po nocach na tarasie i
obserwowaliśmy gwiazdy. On zawsze wie, jak poprawić mi humor.
Droga do domu zeszła mi około godzinę. Wchodząc do domu, od razu poczułam zapach indyka i koperku.
-Te danie potrafi robić tylko jedna osoba..-Pomyślałam, po czym szybko pobiegłam do kuchni.
-Babcia!-Krzyknęłam.
-Witaj słońce!-Przyciągnęła mnie do siebie i mocno uściskała.
W tej samej chwili zadzwonił mój telefon. Justin. Zlekceważyłam to.
-Tak dawno Cię nie widziałam, jak zdrowie?-Byłam bardzo szczęśliwa.
Babcia nie zdążyła nawet odpowiedzieć, gdyż Justin nie dawał za wygraną. Wywróciłam oczami, po czym przeprosiłam i wyszłam z myślą, że zajmie tylko
chwile.
-Co chcesz?!-Odburknęłam.
-Jak z tą kolacją?
-Nie mogę, nie mam czasu dzisiaj i pewnie jutro też-Odpowiedziałam w dość bezczelnym stylu.
-Możesz otworzyć na chwile okno?
-Co..-Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż przerwało mi pukanie w szybę.
Szybko się odwróciłam i moim oczom ukazał się pan niecierpliwy.
-Co ty tu do cholery robisz?!-Wykrzyknęłam, otworzywszy okno.
-Przepraszam, ale ja już tak nie mogę-Powiedział kompletnie bezradny.
-Co? O co chodzi?
-Nie mogę patrzeć na to jak strasznie mnie nienawidzisz-Podszedł bliżej-Staram się z całych sił, aby zyskać twoją sympatię-Był już niebezpiecznie blisko.
-Zależy mi na tobie-Wydusił z siebie te ostatnie słowa, po czym szybko musnął moje usta.
A ja stałam jak sparaliżowana. Mój mózg nie mógł przetrawić żadnej z tych informacji.
Spojrzał jeszcze ostatni raz głęboko w moje oczy i wyszedł.
bardzo się bali,ale również jak bardzo mi ufają.
Co do Justina...Od imprezy ani razu się nie widzieliśmy, nawet nie wiem co u niego, czy żyje i kiedy ma zamiar zjawić się na kolejnych korepetycjach.
Stwierdziłam, że poczekam. Muszę przyznać, kilka razy zastanawiałam się nad odwiedzinami, ale z drugiej strony, my się nie lubimy, nie powinnam się o niego
martwić. Dziecinada, wiem.
-To niemożliwe jak te weekendy szybko mijają-Powiedziałam do siebie, wstając z łóżka.
Poszłam do łazienki, aby nie wystraszyć nikogo w szkole. Nałożyłam trochę korektora pod oczy po czym musnęłam policzki brzoskwiniowym różem.
Wyglądałam na wypoczętą i wyspaną, choć wcale się tak nie czułam. Uczyłam się praktycznie całą noc.
Zeszłam do kuchni; wzięłam musli i mleko, aby zrobić sobie szybki posiłek. Nikogo w domu już nie było. Wychodząc, zabrałam ze sobą karmelowe cappuccino.
Gdy tylko otworzyłam frontowe drzwi poczułam ciepłe promienie słoneczne, które jednocześnie trochę mnie oślepiały. Przyzwyczajenie się do
tak mocnego światła zajęło mi zaledwie chwilę. Pierwsze co ujrzałam to czerwone BMW M3, które należało do samego Justina. Bardziej jednak zdziwił
mnie jego widok niż samochodu. Podeszłam niepewnie do chłopaka.
-Witaj piękna-Powiedział, po czym ujął moją rękę i pocałował.
Zrobił tą swoją idealną minę podrywacza.
-Cześć-Odpowiedziałam dość ostro i zabrałam rękę.
-Wiem, co sobie myślisz, ale proszę, daj mi wyjaśnić.
-A więc słucham-Złożyłam ręce na swojej talii i z lekceważeniem czekałam na wyjaśnienia.
-Ale nie tutaj i nie teraz-Dokończył, rozglądając się.
Uniosłam brew w lekkim zakłopotaniu.
-Odwiozę cię teraz do szkoły, później jednak mam zamiar zabrać cię na kolację, pasuje?-Patrzył się na mnie, oczekując odpowiedniej dla niego odpowiedzi.
-Dzięki, pojadę autobusem, co do reszty, zastanowię się-Ominęłam samochód Justina, po czym bez pożegnania poszłam w stronę autobusu.
11:30...
11:35...
Minuty mijały, a ja w wielkim stresie starałam się wygrzebać najważniejsze informację z zakamarków mojego mózgu.
12:00
-Oddajemy sprawdziany! Mam nadzieję, że był dla was za trudny i nic nie zaznaczyliście. Miałbym mniej do sprawdzania-"Pocieszył" nas Pan Jack.
Zdążyłam wszystko napisać, byłam zadowolona. Cały stres powoli opuszczał moje ciało, a na jego miejsce wkraczał spokój. Była to ostatnia lekcja, więc
postanowiłam wrócić do domu. Zadecydowałam, że spacer na pewno jeszcze bardziej mnie odpręży. Idąc, myślałam o wszystkich sprawach z ubiegłego tygodnia.
Dość sporo się działo. W czasie gdy nie musiałam widywać się z Justinem, wybieraliśmy się z Tommym na krótkie wyprawy. Siedzieliśmy po nocach na tarasie i
obserwowaliśmy gwiazdy. On zawsze wie, jak poprawić mi humor.
Droga do domu zeszła mi około godzinę. Wchodząc do domu, od razu poczułam zapach indyka i koperku.
-Te danie potrafi robić tylko jedna osoba..-Pomyślałam, po czym szybko pobiegłam do kuchni.
-Babcia!-Krzyknęłam.
-Witaj słońce!-Przyciągnęła mnie do siebie i mocno uściskała.
W tej samej chwili zadzwonił mój telefon. Justin. Zlekceważyłam to.
-Tak dawno Cię nie widziałam, jak zdrowie?-Byłam bardzo szczęśliwa.
Babcia nie zdążyła nawet odpowiedzieć, gdyż Justin nie dawał za wygraną. Wywróciłam oczami, po czym przeprosiłam i wyszłam z myślą, że zajmie tylko
chwile.
-Co chcesz?!-Odburknęłam.
-Jak z tą kolacją?
-Nie mogę, nie mam czasu dzisiaj i pewnie jutro też-Odpowiedziałam w dość bezczelnym stylu.
-Możesz otworzyć na chwile okno?
-Co..-Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż przerwało mi pukanie w szybę.
Szybko się odwróciłam i moim oczom ukazał się pan niecierpliwy.
-Co ty tu do cholery robisz?!-Wykrzyknęłam, otworzywszy okno.
-Przepraszam, ale ja już tak nie mogę-Powiedział kompletnie bezradny.
-Co? O co chodzi?
-Nie mogę patrzeć na to jak strasznie mnie nienawidzisz-Podszedł bliżej-Staram się z całych sił, aby zyskać twoją sympatię-Był już niebezpiecznie blisko.
-Zależy mi na tobie-Wydusił z siebie te ostatnie słowa, po czym szybko musnął moje usta.
A ja stałam jak sparaliżowana. Mój mózg nie mógł przetrawić żadnej z tych informacji.
Spojrzał jeszcze ostatni raz głęboko w moje oczy i wyszedł.
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Dziękowałam w duszy Bogu za to, że wyglądałam adekwatnie do imprezy,na którą miałam iść. Stałam na dworze i czekałam na Justina.
Żeby nie było, nie zrobiłam tego dla niego, tylko dla własnej przyjemności, chciałam trochę wyluzować. Usłyszawszy dźwięk
samochodu wyjrzałam w stronę ulicy i zauważyłam, że Justin już jest.
-Witaj piękna! Wsiadaj, gotowa?-Wyszczerzył się.
-Taa-Wywróciłam oczami.
Usiadłam na miejscu pasażera i ruszyliśmy. Nie miałam za bardzo ochoty z nim gadać, choć czułam, że
kilka razy chciał zagadać, lecz coś od razu go powstrzymywało. Lepiej dla mnie.
-Wysiadka-Powiedział, po czym przeszedł dookoła samochodu i otworzył mi drzwi.
Znów wywróciłam oczami i wysiadłam, poprawiając moją koszulę.
Atmosfera w klubie była nadzwyczaj przyjazna. Ludzie zamiast obściskiwać się po kątach w dość obrzydliwy sposób,
bawili się na środku parkietu.
-Podejrzewam, że jeszcze nie zdążyli się rozkręcić, lub porządnie napić. Choć na jedno wychodzi-Pomyślałam.
Usiadłam z Justinem do jednego stolika, po czym przyszli jego koledzy, których już znałam.
-Ty i imprezy? Coś przegapiłem?-Zauważył Douglas, patrząc na mnie.
-Zdarza się-Uśmiechnęłam się niechętnie.
Po dwóch drinkach czułam się już bardzo rozluźniona. Po jakimś czasie dołączyła do nas moja koleżanka z klasy
i od razu znalazłyśmy wspólny język.
-Idziesz do łazienki?-Spytała rozbawiona Alex.
-Okej-Zaśmiałam się.
Wychodząc, czułam na sobie wzrok Douglasa i Justina.
Weszłam do łazienki i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to porozwalane wszędzie papierki i prezerwatywy.
-Zaraz wracam, muszę siku-Zaznaczyła nowa przyjaciółka i skierowała się chwiejnym krokiem do kabiny.
Przejrzałam się w lustrze. Nie czułam się pijana i nie wyglądałam na taką.
-Douglas chyba ma na ciebie ochotę-Powiedziała Alex robiąc przy tym dziwne miny.
-Dobrze, że ja nie-Puściłam jej oczko i wyszłyśmy z toalety.
Alex od razu pociągnęła mnie na parkiet. Tańczyłyśmy do jednej z piosenek JLo. Nagle poczułam na swoich biodrach czyjeś
ręce. Z prędkością światła odwróciłam się i ujrzałam nikogo innego jak Justina. Szybko zdjęłam jego ręce i odepchnęłam.
-Okej, okej, przepraszam-Podniósł ręce w geście obronnym i odszedł.
Kontynuowałam zabawę. Gdy zorientowałam się, że Alex gdzieś mi zginęła postanowiłam jej poszukać. Przeszukując cały
klub wyszłam na dwór z nadzieją, że może tam jest. Moim oczom ukazał się jednak Justin bijący się z jakimś typkiem.
Wokół nich w mgnieniu oka pojawiła się masa ludzi, m.in Alex i Douglas. Ochroniarze próbowali ich rozłączyć
lecz dla Justina i tak było już za późno. Miał całą siną twarz i wielkie zadrapania na skórze.
-Jezu Justin w coś ty się wpakował!-Zaczęłam krzyczeć, podtrzymując jego głowę.
Razem z Douglasem zaprowadziliśmy go do samochodu na miejsce pasażera. Postanowiłam, że to ja poprowadzę.
-Dasz sobie radę? Dużo wypiłaś?-Spytali na raz.
-Wszystko będzie w porządku, spokojnie-Zapewniłam i ruszyłam w stronę domu Justina.
Próbowałam skupić się na jeździe, lecz za każdym razem rozpraszał mnie zapach krwi i wygląd Justina.
To był pierwszy moment, w którym na serio się o niego bałam. Będąc już pod jego domem zaczęłam go budzić.
-Justin, wstawaj, serio nie dam rady cię wnieść do domu.
-Ja cię bardzo przepraszam, bardzo-Ujął moją rękę, po czym ledwo wyszedł.
Wysiadłam z samochodu i zamówiłam taksówkę.
Około północy byłam w domu. Na szczęście rodzice już spali. Nie miałam zamiaru ukrywać dzisiejszego dnia przed
nimi więc postanowiłam im powiedzieć wszystko jutro. Wykąpałam się więc i poszłam spać.
Żeby nie było, nie zrobiłam tego dla niego, tylko dla własnej przyjemności, chciałam trochę wyluzować. Usłyszawszy dźwięk
samochodu wyjrzałam w stronę ulicy i zauważyłam, że Justin już jest.
-Witaj piękna! Wsiadaj, gotowa?-Wyszczerzył się.
-Taa-Wywróciłam oczami.
Usiadłam na miejscu pasażera i ruszyliśmy. Nie miałam za bardzo ochoty z nim gadać, choć czułam, że
kilka razy chciał zagadać, lecz coś od razu go powstrzymywało. Lepiej dla mnie.
-Wysiadka-Powiedział, po czym przeszedł dookoła samochodu i otworzył mi drzwi.
Znów wywróciłam oczami i wysiadłam, poprawiając moją koszulę.
Atmosfera w klubie była nadzwyczaj przyjazna. Ludzie zamiast obściskiwać się po kątach w dość obrzydliwy sposób,
bawili się na środku parkietu.
-Podejrzewam, że jeszcze nie zdążyli się rozkręcić, lub porządnie napić. Choć na jedno wychodzi-Pomyślałam.
Usiadłam z Justinem do jednego stolika, po czym przyszli jego koledzy, których już znałam.
-Ty i imprezy? Coś przegapiłem?-Zauważył Douglas, patrząc na mnie.
-Zdarza się-Uśmiechnęłam się niechętnie.
Po dwóch drinkach czułam się już bardzo rozluźniona. Po jakimś czasie dołączyła do nas moja koleżanka z klasy
i od razu znalazłyśmy wspólny język.
-Idziesz do łazienki?-Spytała rozbawiona Alex.
-Okej-Zaśmiałam się.
Wychodząc, czułam na sobie wzrok Douglasa i Justina.
Weszłam do łazienki i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to porozwalane wszędzie papierki i prezerwatywy.
-Zaraz wracam, muszę siku-Zaznaczyła nowa przyjaciółka i skierowała się chwiejnym krokiem do kabiny.
Przejrzałam się w lustrze. Nie czułam się pijana i nie wyglądałam na taką.
-Douglas chyba ma na ciebie ochotę-Powiedziała Alex robiąc przy tym dziwne miny.
-Dobrze, że ja nie-Puściłam jej oczko i wyszłyśmy z toalety.
Alex od razu pociągnęła mnie na parkiet. Tańczyłyśmy do jednej z piosenek JLo. Nagle poczułam na swoich biodrach czyjeś
ręce. Z prędkością światła odwróciłam się i ujrzałam nikogo innego jak Justina. Szybko zdjęłam jego ręce i odepchnęłam.
-Okej, okej, przepraszam-Podniósł ręce w geście obronnym i odszedł.
Kontynuowałam zabawę. Gdy zorientowałam się, że Alex gdzieś mi zginęła postanowiłam jej poszukać. Przeszukując cały
klub wyszłam na dwór z nadzieją, że może tam jest. Moim oczom ukazał się jednak Justin bijący się z jakimś typkiem.
Wokół nich w mgnieniu oka pojawiła się masa ludzi, m.in Alex i Douglas. Ochroniarze próbowali ich rozłączyć
lecz dla Justina i tak było już za późno. Miał całą siną twarz i wielkie zadrapania na skórze.
-Jezu Justin w coś ty się wpakował!-Zaczęłam krzyczeć, podtrzymując jego głowę.
Razem z Douglasem zaprowadziliśmy go do samochodu na miejsce pasażera. Postanowiłam, że to ja poprowadzę.
-Dasz sobie radę? Dużo wypiłaś?-Spytali na raz.
-Wszystko będzie w porządku, spokojnie-Zapewniłam i ruszyłam w stronę domu Justina.
Próbowałam skupić się na jeździe, lecz za każdym razem rozpraszał mnie zapach krwi i wygląd Justina.
To był pierwszy moment, w którym na serio się o niego bałam. Będąc już pod jego domem zaczęłam go budzić.
-Justin, wstawaj, serio nie dam rady cię wnieść do domu.
-Ja cię bardzo przepraszam, bardzo-Ujął moją rękę, po czym ledwo wyszedł.
Wysiadłam z samochodu i zamówiłam taksówkę.
Około północy byłam w domu. Na szczęście rodzice już spali. Nie miałam zamiaru ukrywać dzisiejszego dnia przed
nimi więc postanowiłam im powiedzieć wszystko jutro. Wykąpałam się więc i poszłam spać.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)