sobota, 27 czerwca 2015

"-Zorza polarna!-Krzyknęła zadowolona.
Pierwszy raz widziała to zjawisko, było to spełnienie marzeń. Odwróciła się z błyskiem w oku i wielkim uśmiechem na twarzy.
-Ciesze się, że ci się podoba-Przytulił ją mocno do siebie.
Czuła jak pod jej dotykiem napinają się wszystkie mięśnie chłopaka.
-Kocham Cię Justin-Powiedziała ze wzruszeniem w oczach.
-Ja Ciebie też aniołku-Odpowiedział po czym złączył ich usta."

-Boże!-Krzyknęłam z przerażenia.
-To tylko sen, dziewczyno!-Pocieszyłam się w duchu.
Cała zdyszana i spocona wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Za oknem było jeszcze ciemno.
-Co to miało być?!-To pytanie krążyło mi w głowie przez cały czas i nie dawało spokoju.
Byłam przerażona i obrzydzona.
-Jak ja mogłam śnić w ten sposób o Justinie?!
Weszłam pod prysznic, zrzucając wcześniej swoje ciuchy. Gorąca woda zdecydowanie mnie odprężyła.
-A może to przez ten wypadek? Musiałam nieźle się uderzyć w tą głowę-Zaśmiałam się.
Wychodząc, sięgnęłam po ręcznik i szczelnie owinęłam swoje ciało. Wytarłam ręką lustro z pary i głęboko w nie spojrzałam.
Sińce z pod oczu powoli malały, a moja skóra nabierała koloru. Związałam mokre włosy w wysoki koczek i wyszłam z łazienki.
Położyłam się wygodnie w łóżku, poprawiając przy tym poduszkę. Przykryłam się kocykiem i próbowałam zasnąć. Na złość byłam na tyle
pobudzona, aby nie zamknąć ani na chwilę oczu. Sięgnęłam ręką laptopa i sprawdziłam wszystkie portale. Zaczynając od poczty kończąc na
facebooku. Nic jednak nie było godne uwagi więc odłożyłam sprzęt na miejsce. Położyłam się na plecach i nagle ogarnęło mnie wielkie zmęczenie.
Dziękowałam sobie w duchu, zrelaksowałam się i odpłynęłam.

-Moonie, słoneczko, wstałaś?-Usłyszałam zatroskany głos mamy.
Krzyknęłam tylko 'już wstaje" i leniwie zwlekłam się z łóżka. Spojrzałam mimowlnie w okno i zauważyłam, że jest świetna pogoda.
Zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam do kuchni. Na dole czekało już na mnie pożywne śniadanie.
-Brad zrobił naleśniki-Uśmiechnęła się mama.
Podeszłam do brata i go uściskałam. Śniadanie było bardzo dobre. Nic dziwnego skoro robił je urodzony kucharz.
-Smakowało?-Spytał.
Pokiwałam głową.
-Jak się czujesz? Tommy pytał o ciebie. Chce, żebyś go odwiedziła-Poinformowała mnie mama.
-Ubieram się i już do niego lecę- Zaśmiałam się.
Pobiegłam do pokoju. Otworzyłam szafkę, zastanawiając się co na siebie włożyć. Wybrałam czarne legginsy i koszule w kratę.
Z gotowy strojem udałam się do łazienki. Lekko się pomalowałam i uczesałam włosy w kucyka. Rozprowadziłam moje ulubione perfumy na całym ciele
i byłam już gotowa do wyjścia.

-Cześć Moonie-Pomachał mi przyjaciel.
-Cześć, przyniosłam ci lody.
Podałam Tommy'emu kubeczek i usiadłam obok.
-Jak się czujesz?
-Lepiej...chyba.
Lekko się skrzywiłam na wspomnienie tych wielkich igieł, które znów wbijaliby mi w skórę gdyby tak nie było.
-Mam tu dla ciebie twój dyplom i nagrodę-Przyjaciel wręczył mi dokumenty.
-Słuchaj, przemyślałam wczoraj wiele spraw i chcę jednak cię wysłuchać.
-Ale...no okej-Zawahał się.
-Justin, kiedy leżałaś w szpitalu, cały czas cię odwiedzał. Włamywał się do ciebie na chwilę tylko po to aby zobaczyć twoją
twarz po czym ochrona wyciągała go z pomieszczenia i wzywała policje. Tak było codziennie przez 6 dni. Kiedy dnia, którego się obudziłaś
chciał wejść, aresztowali go. Czuł się wszystkiemu winny i wiedział, że jest. Bał się, że się nie obudzisz, sprawdzał twój stan. Pierwszy raz chyba mu
na czymś zależało...

czwartek, 25 czerwca 2015

Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Jasne światło raziło mnie po oczach. Podniosłam lekko głowę aby zobaczyć gdzie jestem. Całe pomieszczenie było
wypełnione kwiatami i balonami.
-Jednak nie umarłam!-Pocieszyłam się w duchu.
Rozejrzałam się bardziej po sali. Na szafce obok łóżka leżała kolorowa kartka z napisem "wracaj do zdrowia" a obok list. Wzięłam go do ręki i zaczęłam
powoli otwierać.
'Jest 29 czerwca.."
-O cholera, nie było mnie na zakończeniu!-Zaczęłam lekko panikować.
"...nie wiem skąd moja pewność, że akurat dzisiaj to przeczytasz. Pewnie dlatego, że mam wielką nadzieję, że tak się stanie. Nie było cię na rozdaniu dyplomów.
Okazało się, że byłaś najlepszą uczennicą i dostałaś wyróżnienie. Nie zdziwiłem się, zasłużyłaś. Wszyscy w szkole życzą ci powrotu do zdrowia. Proszę, zadzwoń jak
będziesz na siłach. Tommy"
To było bardzo miłe z jego strony. Uśmiechnęłam się po czym znów poczułam mocny ucisk w okolicach kręgosłupa. Z braku sił postanowiłam się na chwilę zdrzemnąć.
Z całego wypadku pamiętałam wszystko do czasu samego zderzenia. Pamiętałam jaka byłam wściekła na Justina, po tym jak chciał mnie wykorzystać. Pamiętam
jak z wszystkich sił próbowałam opanować samochód. Tyle. Domyśliłam się, że było ze mną ciężko, skoro przez tyle dni byłam nieprzytomna. Nie chciałam
jednak na razie zaprzątać sobie tym głowy.

Usłyszałam ciche wdychanie. Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam moją mamę.
-Córcia!-Krzyknęła, na co lekko się skrzywiłam, po czym delikatnie mnie uściskała.
Widziałam łzy i zmęczenie w jej oczach.
-Kochanie, jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś coś cię boli?!- Powiedziała z pełną troską.
-Wszystko okej.
Zmusiłam się na pocieszający uśmiech. Wciąż byłam zmęczona, a ból nie dawał za wygraną. Po chwili do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
-Jak się czujesz?-Spytał doktor, którego wcześniej nie zauważyłam.
-Jestem zmęczona-Wydusiłam.
-Nic dziwnego. Straciłaś dużo krwi. Większość obrażeń była w okolicach twojej głowy. Najbardziej ucierpiał kręgosłup, dlatego normą jest to, że może
cię on pobolewać. Zrobiliśmy ci operację, na razie wszystko jest w porządku. Powinnaś teraz wiele odpoczywać. Cieszymy się, że wróciłaś do żywych!

Murphy był jedynym przyjaznym doktorem jakiego znałam. Miał spore poczucie humoru (czego się dowiedziałam w ciągu tygodnia leżenia w szpitalu).
Dziś był dzień wypisu. Z rana musiałam jeszcze zrobić kilka badań i byłam wolna. Cieszyłam się jak nigdy, choć sam pobyt nie był najgorszą rzeczą jaka mnie
spotkała. Dało się przyzwyczaić.
-Gotowa?-Spytał tata biorąc moje bagaże.
W odpowiedzi skinęłam tylko głową.
Widząc w szybie swoje odbicie zauważyłam moje ogromne wory pod oczami i szarą cerę. Wjeżdżając na parking poczułam dziwne uczucie w brzuchu.
Sama nie byłam pewna z jakiego powodu. Wzięłam swoją torebkę i poszłam od razu do pokoju. Położyłam się powoli na łóżku.
-Tutaj masz resztę swoich rzeczy. Jak będziesz czegoś potrzebować to krzycz-Mrugnęła do mnie mama i wyszła.
Wzięłam swojego laptopa, po czym go włączyłam i zalogowałam się na facebooka. Były tam głównie wiadomości od najbliższych znajomych, życzących mi powrotu do
zdrowia. Nie miałam siły aby im wszystkim na razie odpisać. Wylogowałam się i usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę-Zachęciłam.
-Cześć, przeszkadzam?
Był to Tommy. Nic nie odpowiedziałam tylko lekko się do niego przytuliłam.
-Jak się czujesz?
W jego oczach widziałam lekkie zdenerwowanie i troskę.
-Już lepiej, choć wciąż mam zawroty głowy.
Usiedliśmy razem na łóżku i zaczęliśmy rozmowę. O szkole. O znajomych.
-Dzwonił do mnie Justin...-Wypalił Tommy.
-...nie wiem nawet skąd miał mój numer.
Chłopak wydawał się na bardzo zdenerwowanego, więc postanowiłam przemówić.
-Słuchaj, cokolwiek od ciebie chciał, aktualnie mam to gdzieś i wolałabym nie mówić o nim.
Wstałam podnosząc rolety i poprawiając firankę. Dbałam o każdy szczegół.
-Przepraszam...-Powiedział z rozczarowaniem.
-Nic się nie stało. Może obejrzymy jakiś film?
Zmiana tematu była najlepszą opcją aby wyjść z tej niezręcznej sytuacji.
Po 15 minutach wybierania, włączyliśmy "Jupiter Intronizacja".
Nawet nie wiem kiedy przysnęłam.

środa, 24 czerwca 2015

Zbiegłam na dół, aby pomóc babci w sprzątaniu. Moje nogi lekko się uginały, w głowie miałam mętlik.
-Już jestem-Powiedziałam od razu po wejściu do kuchni.
-O, świetnie-Zawahała się babcia, po czym dodała-Coś się stało? Jesteś blada.
Delikatnie poprawiła moje włosy. Poczułam wielką gulę w gardle. Rzuciłam tylko szybkie "daj mi jeszcze minutkę" i pobiegłam
do swojego pokoju. Zadzwoniłam do Justina.
-Halo?
-Co to miało do jasnego Syriusza znaczyć?!
-Uwielbiam jak używasz tych swoich astronomicznych zwrotów-Powiedział, a ja tylko wykręciłam oczami.
-Nie żartuj sobie, co ci odbiło?!
-Myślałem, że dasz się nabrać...
Zamilkł.
-Justin, gadaj co to miało być!-Wydarłam się do słuchawki.
Faktycznie, byłam strasznie wściekła. Nie lubiłam go nawet tak bardzo żeby spotkać się z nim na mieście, a co dopiero się całować.
Miałam dziwne odruchy wymiotne.
-Dobra, to był podstęp.
-Domyśliłam się.
Moje odpowiedzi był przesiąknięte frustracją i gniewem.
-Mam problemy. Poważne.
-O czyli chciałeś udać wielkie uczucie, żebym ci w nich pomogła?!
Myślałam, że moja głowa eksploduje. Wiedziałam, że Justin jest obrzydliwie fałszywym dupkiem, ale czegoś takiego się nie spodziewałam.
-Ja cię przepraszam...
Rozłączyłam się. Byłam tak wściekła, że zaczęłam niszczyć wszystko dookoła. Zbiegłam po schodach do salonu.
-Kochanie, co się stało?-Spytała babcia z wyraźnym zmartwieniem.
Sięgnęłam tylko po kluczyki i nic nie mówiąc wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu. Miałam już ruszać, gdy do auta podbiegła moja mama.
-Dziecko, co ty robisz?!- Miała zaskoczony wyraz twarzy.
-Muszę coś zrobić, mamo, nic mi nie będzie, zaraz wracam.
Zignorowałam jej dalsze próby zatrzymania mnie i wyjechałam z podjazdu. Z piskiem opon ruszyłam w stronę domu Justina.
Ze złowieszczym uśmieszkiem wyobrażałam sobie właśnie jego, kulącego się z bólu po wyjątkowo mocnym prawym sierpowym.
Mijałam już Wall Street, gdy nagle zza rogu wyjechał mi czarny land rover. Za wszelką cenę usiłowałam zahamować na czas, lecz było już
za późno. Ostatnie co pamiętam to dźwięk jego głosu.