niedziela, 2 sierpnia 2015

Od miesiąca nie widziałam się z Justinem. Moja złość powoli malała, praktycznie była nieodczuwalna. Rany się zagoiły,a siniaki zniknęły, czułam się dobrze.
Chyba. Wszystko szło po mojej myśli; udało mi się zarobić przy dawaniu korepetycji i za kilka dni miałam wyjechać do Europy na kilka dni.
Wciąż jednak czegoś mi brakowało...a może kogoś?

-Słońce, czas wstawać!-Krzyknęła mama, pospieszając mnie na śniadanie.
Kilka promieni słońca przedostało się przez roletę i lekko drażniły moją skórę. Wstałam leniwie z łóżka, poprawiając włosy. Nałożyłam kapcie na
nogi i w tempie ślimaka zeszłam do kuchni.
-Oh, nareszcie-Wywrócił oczami tata.
Zasiadłam przy stole obok Brada ignorując pogaduszki rodziców. Zwinnie zrobiłam sobie płatki i powoli zajadałam przekąskę.
-Masz jakieś plany na dzisiaj? Nie wychodzisz z pokoju od 4 dni-Pokiwała mama z lekkim rozczarowaniem.
Odkąd Tommy znalazł sobie "przyjaciółkę" którą bardzo "lubi" nie ma czasu na spotkania ze mną, a jak już się widzimy to mówi tylko i wyłącznie o niej.
Szczerze, to uważam, że wogóle do siebie nie pasują i boję się, że owa dziewczyna go zrani, ale nie chce go zasmucać. Wydaje się być szczęśliwy.
-Nie mam ochoty nigdzie wychodzić-Rzuciłam, bez emocji. Kątem oka zauważyłam jak rodzice wymieniają się dziwnymi spojrzeniami.
-A co z korepetycjami?-Spytał z nadzieją tata.
-Widocznie są już zbędne-Wzruszyłam ramionami. Miałam dość tych wypytywań i odeszłam po prostu od stołu. Zaniosłam talerz do zlewu i bez słowa
poszłam do pokoju. Usiadłam na lóżku w bezradności. W takich chwilach żałowałam, że nie poświęciłam czasu na poznanie kogoś ciekawego, bo zdecydowanie mi się nudziło.
Zadzwoniłabym do Tommyiego, ale on pewnie jest z tą Katie. Mogłabym postarać się odnowić znajomości z sąsiadami, ale to byłoby dość dziwne i nie w moim stylu.
Podskoczyłam w górę z zaskoczenia gdy nagle telefon zaczął dzwonić.
-Tak? Halo?-Bez zwrócenia uwagi na to kto dzwonił odebrałam pełna szczęścia.
-Moon?-Odezwał się głos po drugiej stronie. Głos który wszędzie rozpoznam. Justin.
-A, to ty-Wywróciłam oczami.
-Też mi miło Cię słyszeć-W jego głosie mogłam usłyszeć nutkę sarkazmu jak i rozczarowania.
-Do rzeczy, Justin.
-Słuchaj, minął miesiąc, moglibyśmy się spotkać i porozmawiać?-Teraz jednak mówił z wielką nadzieją.
-Nie-Odpowiedziałam obojętnie.
-Proszę!-Ciągnął.
-Nie.
-Moon...
-Nie.
-Bardzo proszę! Wiem, że chcesz!-Byłam pewna, że mówił to z tym swoim obrzydliwym uśmieszkiem.
-Co? Fuuj, nie-Wywróciłam oczami.
-Wiem, że tak-Zaśmiał się, po czym dodał-Bardzo proszę.
Oczywiście, że chciałam się z nim spotkać. Bałam się tylko tej nieuniknionej niezręczności.
-Okej...-Odpowiedziałam po chwili namysłu.
-O boże Moon, tak bardzo Ci dziękuje! Będę za godzinę!- Prawie krzyczał, ze szczęścia.
-Ta, cokolwiek Bieber-Odpowiedziałam zwalczając chęć wywrócenia oczami i rozłączyłam się.
Byłam naprawdę świetną aktorką. Chciałam tego spotkania, potrzebowałam wyjaśnień. Był to również pretekst do wyjścia z domu.
Podeszłam chwiejnie do szafy. Wyciągnęłam z niej sukienkę w paski i trampki. Weszłam do łazienki, aby szybko się odświeżyć i wykonać codzienną rutynę.
Pomalowałam się jedynie tuszem i związałam włosy w wysokiego kucyka. Psiknęłam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami i wyszłam z łazienki. Zgarnęłam
czarną torebkę i spakowałam do niej najważniejsze rzeczy. Będąc już gotowa zbiegłam po schodach. Myślałam, że uda mi się po cichu opuścić dom, lecz
jednak się przeceniłam.
-Moon, czy ty właśnie wychodzisz z domu?-Spytała żartobliwie mama.
-Tak matko, opuszczam ten dom wariatów-Uśmiechnęłam się do niej, po czym pocałowałam w policzek.
Wychodząc usłyszałam tylko "baw się dobrze i wróć wcześnie". Nie chciałam, aby ktoś dowiedział się, że miałam zamiar spotkać się z Justinem więc przeszłam kilka
przecznic i wysłałam mu krótkiego smsa z informacją gdzie ma po mnie przyjechać. Byłam jednocześnie podekscytowana i zmartwiona, moje ręce zaczęły się trząść
i pocić. Nagle usłyszałam pisk opon i dokładnie wiedziałam kto był tego sprawcą.
-Cześć piękna, gotowa?